Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie
  • Strona:
  • 1
  • 2

TEMAT: Nasze okazy... i nie tylko

Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/08 00:30 #2264

  • paszczak
  • paszczak Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 792
  • Podziękowań: 28
Mam taką propozycję, żebyśmy w tym wątku umieszczali zdjęcia złowionych przez nas rybek, które mają dla nas jakieś szczególne znaczenie, którymi chcielibyśmy się pochwalić, ze złowieniem których łączy się jakaś szczególna historia, itp. Oczywiście najczęściej to będą największe nasze ryby, ale nie koniecznie... Żeby ten wątek nie ograniczał się tylko do niekończących się, suchych zdjęć ryb trzymanych na tle sztachet własnego ogrodzenia, proponuję wprowadzić następujące zasady publikacji postów w tym wątku:

1. Każdy ma prawo tylko do jednego postu w tym wątku. Jeżeli za jakiś czas chciałby wstawić inny post, poprzedni należy wykasować
2. W każdym poście można zamieścić tylko jedno zdjęcie ryby (najlepiej o szerokości 738 pikseli)
3. Oprócz zdjęcia, należy zamieścić krótki opis przygody z tą rybą, w jakich warunkach została złowiona, na jaką przynętę (jeśli to nie tajemnica), i w ogóle dodajcie coś od siebie, żeby pod wpływem Waszego opisu, ta fotografia nabrała życia :)

Zapraszam!
Ostatnio zmieniany: 2008/12/08 00:55 przez paszczak.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/08 00:53 #2265

  • paszczak
  • paszczak Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 792
  • Podziękowań: 28
No to ja zacznę od siebie :)

To było na początku czerwca, dwa i pól roku temu. Byłem współorganizatorem dużego kongresu kardiologicznego w Szczecinie, który kończył się w sobotę. Strasznie wyczerpująca praca. Postanowiłem w niedzielę dla zregenerowania sił wybrać się nad Regę. Ponieważ to był czerwiec, łowienie zacząłem już od 5.00. Przez pierwsze ponad trzy godziny nuda... Pogoda raczej niezbyt dobra - wyż, lampa, zero chmurki, woda dość niska, przejrzysta. Oczywiście żadnego brania. Już taki lekko zniechęcony dotarłem do obiecującej miejscówki, na której jednak wcześniej nie miałem nigdy żadnego brania. Rzut małą miedzianą wahadłówką, jeden, potem drugi niżej, i następne. Jednak praca tej błyski wydała mi się nieco zbyt mało leniwa jak na takie sielskie warunki :) Wziąłem więc mniejszą wahadłóweczkę, 4-gramową, której praca charakteryzowała się właściwie... brakiem pracy ;)

W pierwszym rzucie, na środku rzeki poczułem przytrzymanie, a następnie ryba powoli, ale bardzo pewnie wyciągnęła mi jakieś 5 metrów plecionki. Schowała się w swoim dołku i tam przywarowała. Próbowałem ją delikatnie wyciągnąć, ale za każdym razem słyszałem warkot kołowrotka - ryba wyciągając plecionkę wracała na swoje miejsce. Nie wiem dlaczego pomyślałem, że mam dużego szczupaka. Może dlatego, że kolega nieco niżej niedawno wyciągnął ładnego kaczodziobego? Wychodząc z tego założenia, nieco bezpardonowo zacząłem ciągnąć rybę "na smyczy" nieco niżej, gdzie mogłem wejść do wody i ją podebrać. Stawiała jakiś opór, okresowo wyciągając żyłkę, ale dała się sprowadzić.

Wtedy ją zobaczyłem i nogi się pode mną ugięły, a ja się skląłem, że myślałem, że to szczupak i tak trochę nonszalancko z nim postępowałem. Ujrzałem pięknego, brązowego pstrąga potokowego, który z kolej na mój widok dał susa w dół rzeki wyciągając jakieś 15 metrów plecionki. Tym razem nie pozwoliłem sobie na najmniejszą nonszalancję, i w końcu wyciągnąłem pięknego, grubego kabana o długości 54 cm :) To mój jak do tej pory rekordowy pstrąg.

Ostatnio zmieniany: 2008/12/08 01:28 przez paszczak.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/09 18:32 #2404

  • Rolnik
  • Rolnik Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Panie, brali to w grudniu..
  • Posty: 411
Nie mam talentu do pisania jakiś zapierających dech w piersiach opowiadań ale postaram się streścić dzień w którym złowiłem swojego największego tęczaka i komplet troci (z czego jedna z nich też największa w życiu)

1 kwietnia 2007 roku wybrałem się z zamiarem złowienia jakiegoś tęczaka nad Redę poniżej jazu w Ciechocinie. Wyszedłem z bloku, spaliłem papierocha i o dziwo pierwszy raz od jakiegoś czasu a okazji jakiś robót drogowych autobus lini 9 przyjechał na czas. Wsiadłem zaoszczędzając 20 minut butowania i po 5 minutach wiązałem już woblera. Kilka rzutów w bankowe trociowe miejsca czy przypadkiem nie czai sie jakiś srebrniak. Nie czaił się (a przynajmniej nie chciał gryźć). Zakładam zatem mała gumeczkę (kolor denaturat). Nie minęło 15 minut i na brzegu melduje się ładny tęcza czek około 45cm.



Potem długo nic się nie dzieje. Zmieniam zatem kolor gumki i sposób prowadzenia, po 5 minutach delikatne stukniecie, zacinam i siedzi. Ryba raczej słaba, prawie nie walczy, podciągam ją do powierzchni widzę jakieś kropki i myślę że mam dużego potokowca. Chwila moment i ryba gotowa do podbierania ręką i wtedy już widzę że to nie potok tylko mała trotka. Mierzenie 48cm hehe ale to zawsze troć (zasiedziały kelcik). Akurat podczas mierzenia koło mnie przechodził kolega Hipis, pokazuje mu trotkę, pogratulował i poszedł dalej.



Łowię dalej . Stanąłem w zwężeniu pomiędzy dwoma krzakami, rzeka ma tu z 4 metry szerokości, jest niezła rynna i rzeka za krzakiem poszerza się. Wypuszczam twisterka kilka metrów, trzymając go w nurcie zapalam papierosa. Trzymam go tam kilka minut, zagaszam peta, wykonuje 1 obrót korbką i czuje potężne targnięcie. Zacinam i siedzi! Wędka wygięta w pół (łowiłem kijem do 30g, kołowrotek wielkości 2500, żyłka 0.20) kilka kopnięć w miejscu i ryba zaczyna powoli płynąć w moją stronę, nawijam pomału żyłkę i kiedy ryba znajduje się mniej więcej naprzeciwko mnie zawraca i rwie w dół rzeki za wspomniany wcześniej krzak. Jedną ręka trzymam się cienkiego drzewka które mam za plecami, w drugiej za dolnik trzymam kij jak najdalej żeby żyłka nie zahaczyła się o krzak za który wpływała ryba. Gdy rozpędzona ryba znalazła się za krzakiem wykonała świece i w tym momencie zobaczyłem jaka jest duża. Jedno co wtedy pomyślałem to to że muszę ją wyjąc bo inaczej mi Bobek nie uwierzy :) Ryba wracała do mnie, rozpędzała się i robiła świece za krzakiem jakieś 4-5 razy. Nad wodą żywego ducha. Umęczyłem ją jakoś przy brzegu i po kolana w mule podebrałem ją jakimś cudem ręka. Długo nie mogłem dojść do siebie z emocji, haczyk przy twisterku prawie prosty (jeszcze chwila i bym ją stracił). Dzwonie do Bobka, na początku myśli że ściemniam ale w końcu przyjeżdża ze swoją dziewczyna i aparatem. Pijemy piwko, robimy zdjęcia. Troć miała 78cm i 5.35kg. Miałem wtedy dużo szczęścia że stara cienka żyłka wytrzymała i troć się nie spięła z rozgiętego haka.





P.S. Miejsce w którym robione jest zdjęcie większej troci nie jest miejscem gdzie ją złowiłem.
Ostatnio zmieniany: 2008/12/09 18:39 przez Rolnik.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/11 03:11 #2521

  • artech
  • artech Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Szczecin
  • Posty: 139
  • Podziękowań: 39
Kolega powyżej chyba nie do końca przeczytał regulamin tego wątku ;)

To był początek maja 2007 roku. Wbrew panującej wszędzie boleniozie i szczupakozie, oraz braku wyników z wyżej wymienionymi (to drugie chyba bardziej ) postanowiłem się wybrać na "moją" pstrągową rzeczkę.
Woda jeszcze średnia, taka jaka zazwyczaj jest w marcu, ale po wydarzeniach z początku kwietnia 2007 woda jeszcze do końca nie opadła.
Pstrążki były nawet aktywne, niestety niewielkie, wszystkie w okolicy 25 - 30 cm, łącznie 7 sztuk. Już kończyłem wędkowanie gdy w jednym z ostatnich rzutów poczułem mocne szarpnięcie - zacięcie, opór i metr nad wodę wyskakuje potwór nogi mi się ugięły, takiego pstrąga nigdy na żywo nie widziałem. Walka trwała, teren cholernie trudny zero dojścia do wody - stanąłem akurat nad zwaliskiem wszelkiego rodzaju gałęzi i nawet całych drzewek naniesionych przez dużą wodę - pech chciał że jedno z drzewek (jak się później okazało największe ) wchodziło dosyć daleko w nurt. Pani pstrągowa nie omieszkała skorzystać z okazji i pięknie owinęła żyłkę o przeszkodę. Nie wiem czy to adrenalina czy co, ale odłożyłem wędkę, otworzyłem kabłąk w kołowrotku i zacząłem walczyć z drzewem. Po kilku minutach koniec drzewka był już nad wodą, ale nadal jakiś metr od brzegu do którego dostępu i tak blokowała reszta gałęzi. wziąłem wędzisko i przedarłem się przez to zwalisko na kawałek wolnego brzegu. Chwila manewrowania wędziskiem i udało mi się odczepić żyłkę z zaczepu. Wydawało mi się, że już po "wszystkiemu" jest ale wyszarpnąłem jeszcze przynętę z kolejnego zaczepu i poczułem przyjemny, pulsujący ciężar na końcu zestawu. Kolejny wyskok nad wodę, kilka odjazdów i młynków i królowa rzeki ląduje na brzegu. Pstrąg jest ogromny i piękny. Mój nowy rekord - 53 cm
Niestety fotki nie wyszły za ciekawie (ręce mi się trzęsły )
Na zdjęciu ze mną rybka jest trochę w "panierce" , ale chęć wypuszczenia jej jak najszybciej była większa niż chęć do wykonania ładnego zdjęcia. Mycie ryby do zdjęcia nie wchodziło w rachubę. Większość "panierki" pochodzi z moich rąk po "walce" z drzewem.

Artech

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/11 09:19 #2529

nie przejmuj się, przede wszystkim emocje.To fajnie z twojej strony, że go wypuściłeś.Tylko pogratulować.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/22 22:37 #3074

Piękny Potoczek.
Woblery BoB Handmade Wooden Lures

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2008/12/22 23:47 #3082

  • Endrju
  • Endrju Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Team OSA
  • Posty: 989
  • Podziękowań: 486
Niezła przygoda, takich ryb nie zapomina się nigdy. Gratulacje!!

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2009/12/02 04:21 #23602

  • kowson77
  • kowson77 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 83
Ostatni dzień sezonu 2009

Nad Drwęce jechałem bez zbytniego entuzjazmu. Dwa tygodnie nad Parsętą i Radwią,
doprowadziły mnie prawie do załamania nerwowego, nawet kontaktu z rybą! Dwa tygodnie! A tu raptem jeden dzień, ale nic, zawsze warto się przewietrzyć i pospacerować nad rzeką.

Szybkie śniadanie i wykupienie pozwoleń na stacji benzynowej w Lubiczu i już jesteśmy nad wodą. Znajomi po kolei znikają w nadrzecznych chaszczach każdy udaje się nad swoje bankowe miejscówki. Ja jestem pierwszy raz nad wodą, więc raczej się nie śpieszę i powoli obławiam domniemane stanowiska ryb. Od siódmej rano do jedenastej nie dzieje się nic ciekawego. W południe stwierdzam, że fajnie byłoby złowić jakąkolwiek rybkę, więc zmieniam sprzęt na delikatniejszy, do żyłki 0.18 przyczepiam małego trzy centymetrowego woblerka i wyruszam zapolować na klenie.
Po przejściu kilkuset metrów widzę swoich znajomych. Fajnie, przynajmniej będzie z kim pogadać. Zatrzymuję się przy przelewie, rzekę przegradza zatopione drzewo a na dnie widać wielkie głazy. Rzucam wzdłuż warkocza i po chwili wobler zaczyna energicznie pracować przy dnie. Trzy ruchy korbką i czuję miękki zaczep. Po chwili jednak zaczep ożywa i odpływa parę metrów w bok. No wreszcie jest ryba i to chyba całkiem spora. Obstawiam ,że to brzana. Zasiadki brzanowe miałem w tym roku całkiem udane, więc nie mam ciśnienia. Spokojnie wsłuchuję się terkot hamulca i daję rybie krążyć przy dnie. Po kilkunastu minutach ryba słabnie i powoli przejmuję kontrolę nad sytuacją. Zaczynam się rozglądać szukając miejsca do lądowania. Marnie, stoję na kępach trawy a przy brzegu jakieś półtora metra wody, ale trudno, najwyżej odczepie ją w wodzie i po sprawie. Delikatnie podciągam przeciwnika ku powierzchni i nagle miękną mi nogi. Rój czarnych kropek kręci młynka a na powierzchni wzbija się fontanna wody. Jarek!!! Krzyczę rozpaczliwie, bo wiem, że w tej sytuacji sam raczej nie mam szans, Piękny samiec Troci kręci następne młynki a ja dostrzegam woblera. Tylnia kotwiczka tkwi mocno w nożycach szczęki ryby. Jarek biegnie w moją stronę a za nim Tadek, ale są jeszcze daleko. Szybka decyzja i wskakuję do wody. Po paru odjazdach, podciągam zdobycz w swoją stronę i z tej pozycji ląduję ją na brzegu. Po wyczołganiu się na brzeg mierzenie, zdjęcia, gratulacje, ogólnie pełnia szczęścia. Szkoda tylko, że przed skokiem do wody zapomniałem wyjąć z kieszeni telefon i dokumenty. Jednak biorąc pod uwagę, że ryba mierzyła 90cm było warto.

Na koniec niespodzianka! Po zwróceniu wolności mojemu samcowi Tadeusz wyjmuje piękną samiczkę 67cm, dosłownie trzy metry obok. Oby parka spotkała się w wodzie i dokończyła to, co miała do zrobienia:)
Ostatnio zmieniany: 2009/12/02 04:36 przez kowson77.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2009/12/02 04:24 #23603

  • kowson77
  • kowson77 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 83
Ostatnio zmieniany: 2009/12/02 04:30 przez kowson77.

Odp:Nasze okazy... i nie tylko 2009/12/02 04:26 #23604

  • kowson77
  • kowson77 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 83
Niebawem dam link do filmu.
Pozdrawiam i połamania
Ostatnio zmieniany: 2009/12/02 04:31 przez kowson77.
  • Strona:
  • 1
  • 2
Moderatorzy: Ediit, Tarkowski
Time to create page: 0.166 seconds