Mikro opowiadanie pt. "Trudna sztuka DH-ndu"
Nad rzeką spotkałem mega sympatycznego kolegę po kiju, był ze spiningiem ale padło pytanie czy nie pomogę w pokazaniu jak rzucać DH bo ma taki zestaw i coś nie leci chyba tak jak powinno.
Spotkaliśmy się, a zanim podszedłem obserwowałem jak próbuje wykonać rzut i faktycznie wszystko było nie tak, w ogóle nie leciało...
Gdy wziąłem do rąk Jego zestaw(który polecił/złożył mu kolega), bez wysiłku za jednym pociągnięciem posłałem całą głowice z running-iem na drugi brzeg, poezja rzutu!
Zestaw z najwyższej półki był zgrany perfekcyjnie bo jednak to nie nawet najlepszy sprzęt rzuca, a obsługujący go.
Podjęliśmy więc z kolegą próby nauki prawidłowej postawy, trzymania wędki, wyczucia timingu i ostatecznie rzutu. Szło po grudzie bo
WYZBYCIE SIĘ SPININGOWYCH ODRUCHÓW i przyswojenie płynności DH to dłuuuuuuuuugi i żmudny proces, a podpatrzenie rzutów na youtube i pokazane na żywo to mało.
Rzuty DH to nie przysłowiowa bułka z masłem, to godziny i miliardy rzutów, technicznych poprawek, korekty błędów, obycia z zestawem i tak w kółko
aż w końcu... wyczujesz zestaw, opanujesz timing i rzuty staną się przyjemnością samą w sobie, gdzie odległość i celność nie stanowią przeszkody, gdzie TY i dwuręczna wędka stają się jednością
Teraz jestem taki mądry ale kiedyś sam owijałem się sznurem jak baleron, wbijałem muchy w czapkę, haczyłem o wszystkie możliwe krzaki itd.
Sam kiedyś jako zapalony spiningista miałem
ten wciąż bolący bark i całą florę przeciwko mnie
Nie dziwie się, że spining jest bardziej popularny niż mucha, spining jest prosty i bardziej poręczny, nie ma też w Polsce zakorzenionej tradycji DH, ale wszystkiego da się nauczyć DH również.
Jedno jest pewne...
Nawet najlepszy spiningista nie będzie dobrym muszkarzem, ale odwrotnie TAK.
Poniżej UDANY RZUT kolegi, jeden na sto, ale to już sukces który z czasem przechodzi w nawyk i rutynę