Od jakiegoś czasu szukałem w fachowej literaturze informacji na temat przeżywalności keltów troci głównie po to aby zrozumieć opór naukowców, którzy poddają w wątpliwość celowość wypuszczania ryb po odbytym tarle. Wczoraj wpadła mi w ręce książka z 1986 roku uznawana za klasykę gatunku ,,Ryby słodkowodne Polski" praca zbiorowa pod redakcją Marii Brylińskiej. Na stronie 123 w rozdziale dotyczącym troci którego autorem jest prof. Bartel czytamy:
,,Trocie mogą odbywać tarło kilkakrotnie. Osobniki powtarzające tarło są częściej obserwowane u troci niż u łososia. W pięciu rzekach Pomorza od 8,5 do 10,7% troci powtarzało rozród (Chełkowski, 1969)"
Co prawda dane są nieco leciwe i warto byłoby posiadać bardziej aktualne, ale zakładając, że rząd wielkości nie uległ przez te lata jakiejś drastycznej zmianie to możemy przyjąć, iż mimo działań rybaków, kłusowników, wędkarzy, wydr, norek i Bóg wie czego jeszcze prawie 10 na 100 troci przystępuje(owało) ponownie do tarło. Dalej pewnie będą rozbieżne zdania czy to wystarczająco dużo czy też jak uważa większość znawców tematu na tyle mało aby nie zawracać sobie tym głowy. Odpowiem przekornie, że moim zdaniem prawdopodobieństwo ponownego przystąpienia troci do tarła (nie mówiąc już o możliwości jej złowienia) jest i tak większe niż w przypadku ubicia. Wówczas mamy 100% pewność, że ryby ponownie już nie spotkamy. Pozdrawiam.