sum0 napisał:
Nadal jestem zdania, że płacić to trzeba za coś. Teoretycznie to jadę sobie nad morze z żoną. Ona idzie spacerkiem po plaży z termosem z kawą, ja w spodniobutach z wędką. Ona odpoczywa, ja odpoczywam. Jak się trafi trotka, wypuszczam, bo moja łososiowatych nie lubi kulinarnie. Żona zbiera bursztyny, muszelki i inne rzeczy, które dla mnie są bezwartościowe. Jaka jest różnica między termosem z kawą, a wędką, jeżeli nie uszczuplamy rybostanu polskiej linii brzegowej? Ja za swoją przyjemność muszę zapłacić, ona nie. Nieważne ile. W większości państw nadmorskich łowienie w morzu jest zwolnione z opłat, ponieważ ryba w morzu nie wie czy jest obecnie obywatelem Polski, Danii, Litwy, Szwecji itd. Złowiłem, zabrałem, wpisuję w rejestr. Płacę. Złowiłem, wypuściłem, wpisuję w rejestr, nie płacę.
wspomniane kraje są zobowiązane do zarybiania Bałtyku, więc płacisz za to ,że nie ŁOWISZ W STUDNI...płacisz również (jeśli łowisz i wypuszczasz) za możliwość ZNĘCANIA SIĘ NAD RYBAMI W IMIĘ WŁASNEJ PRÓŻNOŚCI I bm ADRENALINY .....a Żonie zwróć uwagę,że pozyskiwanie bursztynów również wymaga LICENCJI ....
.