Wolf napisał:
Są dwie możliwości - kolego - albo znasz przypadek, że troć coś zrobiła temu boronowi - nie innej wędce, a tej, Boronowi SS8620-2 - albo twoje słowa nic nie znaczą.
Każdy kij (czy to za 100zł czy też kijek z kosmicznego aluminium z wybranymi przez siebie omotkami uzbrojony w najlepszej naszym subiektywnym zdaniem pracowni) można złamać czy uszkodzić przez głupotę bądź niewłaściwy hol – nieważne czy holujemy rybę czy kawałek drzewa, które urwało się i jest niesione prądem - one wszystkie pękają tak samo i nie w tym rzecz.
Znam ten kij, miałem blank w ręku, a „łowić” (tzn rzucać przynętą) machałem dłuższym i według mnie ten dłuższy (tzn 9,6” ) nadaje się świetnie do łowienia z plaży. Ten o którym piszesz jest za krótki i według mnie nie nadaje się do łowienia troci ani w większych rzekach ani z plaży z uwagi na to, że właśnie 1) jest za krótki, 2) jest za słaby……. Na sandacze z łódki w nawet dużej rzece (środkowa Wisła, Odra) jak najbardziej, ale nie na duże pomorskie rzeki.
Oczywistym jest, że przy doborze kija bierzemy pod uwagę miejsce gdzie będziemy łowić (większa rzeka, mniejsza rzeka, plaża, zakrzaczony teren, czy długie proste odcinki) jak i wielkość ryb, które ewentualnie będziemy łowić. Ja też kiedyś wyjąłem na zbiorniku zaporowym na kijek do 10gr, żyłkę 0,14 na twistera na bocznym troczku sandacza ok. 7kg, zabawa była przednia, ale to był przyłów, a nie oto chodziło tego dnia.
Jeżeli próbujemy złowić ryby szlachetne, którym dedykowane jest to forum to musimy być przygotowani na to, że tak naprawdę nie wiemy co nam weźmie czy będzie to kelt czy może ogromny „srebrny łobuz”…
Według mnie nad dużą pomorską rzeką na początku sezonu, ale też na końcówce, nie ma miejsca na finezję, często łowimy w krzakach, na zakrętach, wysokich burtach, oblodzonych brzegach, pod zwalonymi drzewami... Chyba niemal wszyscy musimy przyznać, że obecnie wielkość łowiony ryb (statystycznie oczywiście) nie jest jakaś masakryczna, znamy opowieści z czasów "tłustych" gdy na kwaterach regularnie meldowały się 80tki, 90tki nawet metrówki, do 50,60tek nikt nie zaglądał, ale moim zdaniem łowiąc na dużej pomorskiej rzece trzeba być przygotowanym na „wszystko”.
Owszem chodzenie z ciężkim kijem jest męczące, bo kij ciężki, plecy bolą a trzeba obławiać rzut za rzutem każdy cm wody i w ogóle to łowię już trzeci dzień a brania nie ma
…. No ale jak już uśmiechnie się szczęście i będzie to uderzenie w przynętę i odjazd na środek rzeki połączony ze świecą, no to żeby było czym rybę przytrzymać, kij musi być mocny. Musi być mocny żeby zaciąć i wyholować, a nie później przy ognisku nad wodą przez 10 lat opowiadać, że to był gigant łosoś w życiu takiego nie widziałem nawet na zdjęciach
....... i to jest też moja opowieść, dlaczego teraz łowię amerykańskim 2 składowym batsonem 3.20 do 80gr z żyłą 0,45 (dodatkowo dopałką z tyłu żeby się zaprzeć w razie czego)– bo jak już się zdarzy, że jednak walnie, to tym razem będę przygotowany, i nie będę opowiadał jak to jeden z elementów zestawu był za słaby i nie mogłem go przytrzymać - tylko wyjmę telefon i pokaże fotę z wielką kufą
Wracając do tematu ten konkretny kij jeżeli ma być „używany” na Parsęcie, Redze, Słupi, na palże, to po prostu moim zdaniem pomyłka – ale to jest tylko moje zdanie wolf.