Ciekawa obserwacja, dzięki
Podzielę się podobnym ornitologicznym bonusem z jednego z ostatnich wyjść "za jesiennym lipieniem". Było to "gdzieś nad Łebą". Na przeciwległym brzegu stało samotne drzewo, nadgryzione zębem czasu, z uschniętymi, powykręcanymi konarami. Łowiłem przez dłuższą chwilę w tym samym miejscu, gdy nagle - ku mojemu zdziwieniu - z drzewa poderwał się naprawdę duży drapieżny ptak i leniwie machnąwszy skrzydłami wzbił się do lotu tuż nad moją głową.
Miałem okazję przyjrzeć się stworzeniu z bliska - długość tułowia ok. 60-70 cm, rozpiętość skrzydeł tak z 140-150 cm, charakterystyczne plamki i "uszy". Nie mniej ni więcej tylko puchacz zwyczajny (Bubo bubo). Jak sprawdziłem po powrocie "skrajnie nieliczny [w Polsce] ptak lęgowy ok. 250-270". Występuje głównie na południu w górach (Sudety, Karpaty), lecz również na środkowym Pomorzu. Zasiedla tereny w pobliżu bagien, zbiorników wodnych, rzek. Ofiary atakuje najczęściej z "czatowni", stanowiącej dobry punkt obserwacyjny. Potrafi upolować gryzonia, jeża, a nawet oseska sarny (sic!).
Tego samego dnia spotkałem jeszcze zimorodka i przygotowującą się do zimy kunę.
A lipienie? Jak to lipienie, chimeryczne i cwane, ale przed zmierzchem udało się połowić - co było nie mniejszym zaskoczeniem, niż spotkanie puchacza - na suche imitacje malutkich jętek