Dzisiaj postanowiłem ponownie wyruszyć na tropienie ryb wędrownych.Pokusą były ostatnio wiejące wiatry,choć na nie jest ciągle nieustabilizowana pogoda.Po godzinie łowienia nastąpiło branie,adrenalina do góry,lecz po chwili jednak opadło.Ryba nie zachowywała się,jak bym oczekiwał,a na brzegu wylądował szczupły.Za jakieś pół godziny nastąpiło zgaszenie obrotówki ze środka rzeki.Wielokrotne zmiany przynęt nie dały oczekiwanego rezultatu.Gdy już postanowiłem przemieścić się w inny rejon rzeki,wykonując ostatnie rzuty nastąpiło to, na co każdy oczekuje na ten moment,chwilę.Uderzenie, następnie trzepanie łbem w prawo,lewo równomiernie kołowrotek grał melodię jakże miłą dla ucha. Ryba wyciągała plecionkę, a mi jedynie pozostało trzymać wędkę.Po jakimś czasie ryba podeszła pod powierzchnię pokazując w całej okazałości swą srebrną mięsistą sylwetkę.Na tym etapie zabawa się skończyła,poczułem luz,kołowrotek przestał grać, a ryba zrobiła jeszcze jedno uwalniające ją szarpnięcie łbem.Po skręceniu przynęty okazało się,że kotwiczka wahadła zadarta jest do góry i to prawdopodobnie było przyczyną spadu ryby. Do końca łowienia już nic się nie działo, jedynie na osłodę ptaki przygrywały swoje melodie.Niedługo tropienia cd.