prezes napisał:
Albo ja wyraziłem się mało precyzyjnie , albo zostałem źle zrozumiany. Ja nie pisałem o jakości tylko o nazwie woblerów robionych przez Henia. Podróby to może nieadekwatne określenie . Mam cichą nadzieję , że Irek zrozumiał , co chciałem powiedzieć. Brat Heńka , czy potem syn ( którego pamiętam jako małego chłopaka w czasach moich kilku wizyt u nich w domu )kontynuowali i rozwijali to co wymyślił Heniek.
Z tym ,że Heniek tego raczej nie wymyślił.
JuniorzyStarsi z Bzdykfusa nauczyli mnie strugać wobki i poczyniłem wygiętego wobka zainspirowany amerykańcami "banana" jak je później zwaliśmy.
Złoty z czarnym grzbietem 5cm(wypisz,wymaluj jak z fotki 'Prezesa').
Wybraliśmy się w kilku(Łukanio,Manix,Junior)do Lędyczka(wieś przed prawami miejskimi) wielkanocą chyba '83?!,zamieszkaliśmy w szkole.Łowiąc poniżej mostu na bagnistym kożuchu wyjąłem w deszczu czterdziestaka z Gwdy co zaskoczyło lokalesa-Henryka Gębskiego.
Zdziwiony obejrzał wabik...już wtedy strugał,ale kopie rapali original prezentu od Janusza.
Potem zaprosił "Mordka" nas do domu i pokazał zakonserwowany w słoju łeb wielkiego kropkowańca wkręcając młodych.
Wcześniej handlując wobkami z wanienki na Skrze zapoznałem Marka-płatnerza z Barbakanu,który wyciągnął Henia na głowatki z Dunajca także gatunek słoikowy rozpoznałem bez pudła,ale młodsi łykali jak gęś kluski to nie przeszkadzałem.
Być może to moja radosna twórczość odnalazła kontynuację...kto wie?!
"Dingo!Dingo!" to był sygnał brania i holowania pstrągali.