Nie wiem jak jest teraz, ale sukces ,,keltowej” Iny w latach minionych opierał się też na tym, że materiał zarybieniowy dla tej rzeki pozyskiwano od tarlaków pochodzących z Regi. Ze wszystkimi
konsekwencjami dla obu rzek z tego faktu wynikającymi. Oczywiście ważne jest też zaangażowanie miejscowych wędkarzy w ochronę ryb, tak, że te które już dotarły do rzeki nie zostały wszystkie wykłusowane i w styczniu coś jeszcze można było pewnie złowić.
Pominąwszy już fakt, że w dostępnych na odcinkach nizinnych, uregulowanych, morenowych rzekach pomorskich takich jak Ina też, bez zarybień, warunki środowiskowe (opierając się li tylko na naturalnym tarle) zwyczajnie nie były i nie są wystarczające, aby ryb litofilnych były ilości inne niż śladowe (nie zadawalające wędkarzy) to
przydatność cieków do celów rybackich (wędkarskich) określa się za pomocą badań ilości biomasy makrobentosu. Nasze rzeki są tak zdegradowane, że zwyczajnie przestały nadawać się do uprawiania wędkarstwa i to nie tylko jeżeli chodzi o trocie, ale nawet ryby uważane do niedawna za pospolite i nie wymagające takich wyśrubowanych warunków środowiskowych. I taka jest smutna, ale zawsze prawda: