To bardzo smutna wiadomość i wręcz niespodziewana. Każdy kto miał choć kiedyś z Nim styczność wie jaki był żywotny, mimo swych lat.
Myślę, że chyba mogę wspomnieć pewną historię, która jest już pewnego rodzaju anegdotą ale, też i zarazem obrazem poszanowania jakim się On cieszył wśród muszkarskiej braci. Otóż lat temu będzie już z jakieś dziesięć tak się złożyło, że wraz z kolegami z klubu wylądowaliśmy grubo po 10 w nocy w Płytnicy. Tuż wcześniej na polnych wertepach bardzo poważnie uszkodzona została skrzynia biegów w aucie, które jakoś doholowalismy do tej miejscowości. Sprawa nie do naprawienia bez specjalistycznego sprzętu. Sobota noc i malutka Płytnica. Oczywiście wszystkie drzwi do których pukaliśmy o jakąś pomoc albo się nie otwierały albo nas zbywano. I tak trafiliśmy do domu też już ś.p. Andrzeja Pukackiego. Nikt z nas się nie znał osobiście z Andrzejem i gadka sie wyraźnie nie kleiła. Perspektywa spędzenia nocy w uszkodzonym samochodzie na środku wsi stawała się już niemal rzeczywistością. Na odchodne Andrzej rzucił w moją stronę hasłem - "A kto tam u was wędki robi? (w domyśle w Gdańsku)". Mimo, że w środowisku było już paru znanych rodbuilderów odparłem bez wahania - "A Mundek Antropik". I to było słowo klucz. Nagle tak jak stalismy bezradni w obliczu awarii auta, tak w dosłownie parę sekund już auto było wprowadzane do przydomowego garażu na kanał, a koledzy Andrzeja już zabierali się za naprawę skrzyni biegów. I był nocleg u Niego i w ogóle szczęki na spadły z szoku, że na hasło "Mundek Antropik" można w srodku nocy w małej wsi uzyskać natychmiastową pomoc i gościnę.
Mundku - będziemy Cię pamiętać.