U nas są jeszcze dorzecza "do odzysku". Te wylęgarnie to w pewnym sensie takie dodatkowe powierzchnie tarłowe. Można to realizować na kilka sposobów, jeden już zaczęły realizować niektóre Towarzystwa, Łeby, Wieprzy i inne. Czasem wystarczy przypilnować skutecznie tarła, jak w dorzeczu Regi, gdzie w ciągu trzech lat z zero doprowadzono do 130 gniazd kosztem dwóch tygodni pilnowania!!! Za część milionów wydawanych rokrocznie na smolty można by nad rzekami postawić kilka batalionów wojska na przykład, albo innych, bardziej wyspecjalizowanych służb. Do tego rozbiórka ruin młynów itp. Trzeba zacząć, a wyniki potwierdzą słuszność tej drogi, o ile zaczną działać skuteczne strefy ochrony ujść rzek, jak to ma miejsce w Ameryce, Australii, Skandynawii, właściwie prawie wszędzie oprócz Kraju nad Wisłą. Ostatnią dziką Rzeką Europy.