Długi zimowy wieczór, zachciało mi się poprzeglądać fotki
Jeden z mazowieckich strumyków metr szerokości na 20-30 cm głębokości
totalna dżungla,pokrzywy na 3m. Totalne odludzie , zero ścieżek - widać że nikt przedemną najmarniej od wiosny tam nie przechodził czyli to co najbardziej lubie ))))))
środek tygodnia, środek lipca , z nieba leje sie żar, pot człowieka zalewa ale coś zmusza do przedzierania się przez ten gąszcz.
Pamiętam że miałem dość po przejsciu kilku kilometrów w takim terenie przy 30 stopniach w cieniu, oddałem może 20-30 rzutów, wszystko zarośnięte. Zaczynam sie zastanawiać czy ja wogóle jestem na rybach.
Siadam w cieniu dużej olchy pod której korzeniami rok wcześniej miałem fajnego 50cm pstrąga
odpoczywam.. zerkam na kawałek wody jaki mam przed sobą, może 6-7 m rzeczki dalej znowu krzaki, krzaki, krzaki....
Mocze nogi w wodzie..oblewam kark wodą ,,,pare chwil wytchnienia...
i dziwne zajwosko ... nagle stadko kiełbików dosłownie obległo moje wodery i za nic nie chciało wrócić do swojego domku pod korzeniem
wiedziałem co się swięci )))
delikatny rzut 6-7 m w góre strumyka 3.5 cm tonącym wabixem .. delikatnie wybieram luz żyłki , widze jak wobek macha ogonkiem i nurkuje w dołeczek, jest już odemnie 3-4 m na płyciżnie 10 może 15 cm wody, gdy z dołka majestatycznie wyłania się kabanek ))) ten sam którego miałem rok wcześniej
pstrągal woblerka dopada praktycznie przy szczytówce
kotłowanina 2-3 odjazdy do dołka znowu kotłowanina i lądowanie na trawie
szybka sesja miarka, wskazuje 56 cm
ryba wraca do wody - do zobaczenia za rok )))