TEMAT: Woblery eksperymentalne z dawnych lat

Kiedyś to się kombinowało. Woblerów na rynku było mało. Salmo raczkowało, Rapale drogie, czasem trafił się Krakusek czy jakiś inny wobek. Trzeba było jak najszybciej opanować własną produkcję. Tak przy okazji powstawały różne inne dziwne "twory". Gdzieś po szufladach i pudełkach leży ich jeszcze trochę, więc pokażę ich kilka. Na pierwszy raz chyba pierwszy doświadczalny ze śmigiełkiem.

Ale było coś chociaż na nie?

jaroskorpion napisał: Nie. Nie wiem czy ten oprócz wanny widział prawdziwą wodę. Ale pracuje jak wobler i śmigiełko również kręci.

Warto sprawdzić czy się odpłaci piękną rybą.Wielokrotnie słyszałem opowieści nad wodą, jak to blaszki świecące jak lusterko nic nie dawały a blachy zardzewiałe ze starości dawały rekordowe ryby,na przysłowiowym bezrybiu

Woblery z serii CD Projekt Mniejszy 6 cm a większy 7,3 cm.

Kolejny wobek z lat 90-tych. Na wiele lat zanim takie cudaki pojawiły się w necie. Imitacja żuczka wodnego, np. żółtobrzezka. Długość 22 mm. Wobek miał jeszcze nóżki, ale te z czasem odpadły.

Kolejny wobler o całkowitej długości 5 cm i średnicy 1 cm został wykonany z mosiężnej rurki wypełnionej balsą. Balsa po nasiąknięciu wodą czyniła z niego niezły pocisk dalekiego zasięgu. Praca migotliwa i w sumie po nikłych testach trafił do szuflady. Ciemniejący metal można z czasem przetrzeć i nadać mu nieco blasku w odpowiednich miejscach.

Taki niepozorny klasyk o długości 72 mm, a jednak ma to coś w sobie. W smukły korpus sklejony z dwóch połówek udało się wkomponować bardzo subtelną grzechotkę.