Flowhere,
Czepiasz się Marasa, bo co, zrobił za ładne woblery? Po co te cyniczne gadanie, że "jesteś the best i lepszych od ciebie nie ma".
Wasze woblery z Czarnego zasłynęły m.in. dlatego, że twoi koledzy łowili na nie czasami ogromne potokowce i było o tym głośno w prasie wędkarskiej. A nic nie jest lepszą rekomendacją przynęty niż rekordowa ryba.
Zapytam kolegi czy nie zachciałby wkleić zdjęć swoich woblerków. Jak da się namówić, to sobie zoabczycie jak równe wobki może zrobić człowiek o dużych umiejętnościach manualnych. Na tym zdjęciu słabo widać:
Tyle, że mój kolega mieszka we Wrocławiu i na jego woblery łowiliśmy głownie klenie na kanale i średniej wielkości pstrągi na Bobrze we Wleniu. Czasami trzeba urodzić się w okolicy Czarnego, aby miec sławne woblery. I czasami trzeba urodzić się w okolicy Regi, Gwdy, Brdy lub Drawy aby mieć na koncie wielkie pstrągi z tamtych lat. Czasami wędkarzowi znad dobrego łowiska bije już woda sodowa do głowy, bo łowiąc piękne ryby już nie pamięta, że zawdzięcza to przede wszystkim łowisku zasobnemu w wielkie ryby. I te siły wyższe też nie powinny być powodem do wywyższania się, bo później człowiek idzie z takim łowcą okazów na ryby i okazuje się, że jest technicznie takim sobie wędkarzem jakich wielu, ale fakt, że był w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, czyni z niego wielkiego łowcę.
Mam kuzynów w Bieszczadach, którzy mają na koncie pstrągi w granicach 30 - 40 cm z górnego Sanu. Chciałbym zobaczyć precyzję rzutów u pomorskich łowców potoków 50+, w porównaniu do moich kuzynów, którzy wypracowali precyzję podawania przynęt między wąskimi stróżkami wymytych ławic łupka bieszczadzkich progów zbudowanych z piaskowca, gdzie trzeba czasem rzucić z dokładnością do 5 cm. Już nie mówię o naszych wyprawach na potoki szerokości metra z wystającymi głazami - jazda na całego. Wody po kostki, idziesz pod prąd, masz "rynnę" międzygłazami szerokości 15 cm i głębokości 30 cm, a w niej ciemna smuga o długości 35 cm... jak źle rzucisz jest po rybie - znika pod głazem. Wiele zależy bowiem od łowisk i jeżeli ktoś nie może uwierzyć, że jego koledzy - znani łowcy - mogliby robić mniej dokładnie ręczne woblery, to muszą dogryzać tym, którzy potrafią to robić lepiej, a co gorsza nauczyli się tego w krótszym czasie. Sława i umiejęctości nie zawsze idą w parze. O woblerach mojego kolegi z Wrocławia wie pewnie kilkadziesiąt osób, a są jeszcze precyzyjniej wykonane od wobków Marasa.
Ja bym zalecił więcej pokory tak zwanym wielkim łowcom, którzy urodzili się lub zamieszkali nad wspaniałymi rzekami i ich wyniki były w dużej mierze pochodną tych łowisk. Mam na południu kumpli, którzy są świetnymi muszkarzami ale nie mają większego lipienia niż 40 cm. Ale wiedzą i umiejętnościami kładą na łopatki wielu łowców lipieni 40+, bywalców OS Sanu czy Łupawy.
I jeszcze jedno. To, że twoi koledzy robią wolery od 15 lat to nie znaczy, że nikt ich nie może przegonić. Mój kolega robi wobki co najmniej 13 lat, bo mam 30 a jak się poznaliśmy miałem 17. Do perfekcji doszedł po 3 - 5 latach i po tym czasie robił woblery ładniejsze od waszych. Były wykończone jak Salmo, ale strugane z drewna lipowego.
Długość łowienia też nie warunkuje umiejętności. Ja łowię na muchę 12 lat, a kolega który przyjechał ze Śląska na Drawę, choć łowi krócej dokopał mi w lipieniach, że aż miło. Podobnie jest z długością strugania, jeden dojdzie do swojego maksimum po 2 latach inny po 5, a jeszcze te maksima mogą się różnić. Ten co się uczy wolniej może osiągnąć więcej, ale też mniej - wszystkie kombinacje są możliwe.
Najbardziej to nie lubię jak ktoś złowi piękną rybę i pełno postów, które się czepiają. Teraz woblery były za ładne.
Pozdrawiam
Krzysiek