W tym roku wakacje spędziliśmy w Bieszczadach. Pogoda dopisała i rybki również choć z dnia na dzień z nimi było co raz gorzej za sprawą opadającej i coraz cieplejszej wody. Do rzeki miałem 50m
, a jej szum usypiał mnie co noc.
Po 700km przebytej drogi i pięciu godzinach snu całkiem rześki stanąłem w jej wartkim nurcie.
Kolejny pstrąg z niewielkiego dołka zaskoczył mnie bardzo, całe 35cm - tutaj to już byk.
Kolejne miejsce również obiecujące.
Miarowy lipek.
I następny również.
Czasem warto się rozejrzeć dookoła. Trop wilka.
Wieczorne łowy bliżej domu.
Kolejny ranek i nowe odkrycia. Piękna rzeka.
Obiecujące rynny i dołki.
Widok z łączki przy pensjonacie.
Następny świt nad rzeką i widok z mostu w górę
i w dół.
Mieszkaniec spod mostu 34,5cm.
Piękne dołki
i przelewy.
To miejsce nazwałem wanną
Świty są piękne
Młody adept kłusownictwa w asyście ojca o 5'30 rano! Z pod nosa wyjąłem im lipa 33cm.
Piękne miejsca z rybkami oczywiście.
Trop misia na szczęście podobno tylko dwulatka bo dorosły to już dwie dłonie
Łowy z Edytą. Hol miarowego lipinia.
Zakończony sukcesem.
Pękne barwy..... pazurków
Bajkowe formacje skalne.
Połączone czy wyspa?
Dalej łowić się nie da trzeba oczy nasycić i fotki pstrykać.
A na końcu piękna niespodzianka. Jegomość kardynał.
Prawie 38cm. Piękniejszego lipienia nie złowiłem.
Niech rośnie do ponad 40.
Znów łowimy razem. Ryby oczywiście były.
Z ostatniej porannej wyprawy.
Były również wielkie ukleje, spore jelce, mniejsze kleniki i nawet piekielnica. Zaliczyłem 13 miarowych lipieni (od 31cm) i jedynego miarowego pstrąga. Woda z dnia na dzień spadała i na koniec była połową rzeki z początku urlopu, w trakcie największych upałów jej temperatura dochodziła do 22 stopni co negatywnie odbiło się na żerowaniu ryb. Mam nadzieję, że za rok będzie powtórka.