Tak - było to pod granicą. Blisko Ułan Bator niestety nie ma co liczyć już na dobrą rybałkę. Bez mocnych papierów wydanych przez przełożonych straży granicznej nie ma się co pokazywać w podobnych lokacjach, zatem dostępne są ale nie dla zwykłych turystów. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to jakoś nigdy nie spotkaliśmy się z nikim wrogo do nas nastawionym. Nawet Ci napotkani Tuwińcy wydają mi się dziś... miłymi chłopakami. Niepotrzebnie wówczas nasz Pułkownik opowiadał nam o jakiejś kryminalnej zagadce z tamtych stron. Najważniejsze, że żadnego Twin Peaks się tam nie znajdzie;)
Co do licencji to niestety w Mongolii jest trochę "wolna amerykanka" - wystawiane są przez każdą instytucję, która ma jakieś tam uprawnienia - czy to urząd gminy, sum center, napotkany ekolog na motorze, lekarz, ministerstwo w UB, ranger ze społeczną legitymacją, wojskowy, policjant, strażnik parku, kierownik parku, cieć od szlabanu itd. Pisane są odręcznie, bez druków, na drukach, z pieczątką, bez, są tanie, drogie, na tajmienie, na wszystko poza tajmieniami a wszystko zależy w dużej mierze od humoru autorytetu wystawiającego. Masakra...