,, najlepiej wysłać naszych ichtiologów na staż pół roku, rok, ile trzeba, niech się naucza, napatrzą a później do nas przyjadą i to powtórzą na naszym podwórku. ''
Dobry tekst
Nasi ichtiolodzy juz dawno sie sami wyslali gdzie trzeba, a i w kraju jest paru takich co mogliby zrobic cuda na kiju, ale nikt im nie da szansy. Nie ma w Polsce warunkow do pracy dla tych , ktorzy by chcieli cos zrobic. Kiedy nikt nic nie robi, albo wszyscy udaja ze cos robia, to jest rowny, niski poziom i nie ma sie do czego odwolac - czytaj, jest swiety spokuj...Wystawisz glowe - dostajesz kule w srodek czola ...
My na emigracji nie znamy polskich realiow , zatem nie nadajemy sie do pracy w Polsce - takie jest stanowisko madralinskich, ktorzy Wam funduja ten syf i mogile...Poza tym zasilek na zachodzie jest wiekszy niz srednie wynagrodzenie ichtiologa w Polsce i nikt nie robi laski, ze placi za wykonana prace. Jak otworza jeszcze ze dwa wydzialy rybackie na jakis uniwersytecikach, to na pewno bedzie lepiej, a fachowcy lepsi
A juz na 100% przybedzie nam zajebistej kadry dydaktycznej, gdzie jeden na 25 mowi swobodnie po angielsku...To sa makabryczne realia.
Zbierajcie chlopaki kase na wyjazdy zagraniczne, bo szkoda nerwow. Ostatni gasi swiatlo...
Ja mysle ze najlepiej aby szlag trafil wszystkie wedrowne salmonidy w Polsce i moze wtedy by sie pare osob otrzasnelo. Od ,,zaoranej ziemi'', w pare lat mozna zrobic w Polsce Danie bez problemu. Na ta chwile jeden trzyma kroplowke, drugi dolewa glukozy do worka, a trzeci pilnuje zeby im ktos w nocy sprzetu nie zaje...Jaki to ma sens?