Odnalazłem w komputerze fotorelacje z wiosennej wyprawy na trocie więc ponownie ją zamieszczam.
Długo się zbieraliśmy do tej wyprawy i w końcu po kilku dniach namysłu doszła do skutku. Wieści z poprzedniego weekendu były rewelacyjne a jak było teraz możecie się przekonać oglądając i czytając poniższą relację.
Jak zwyklw nocowaliśny w <a href="
www.nestor.ta.pl/" target="okno1">Pensjonat Nestor</a> " To była reklama
Nad wodą meldujemy się z samego rana w piątek. Woda podniesiona powoli wraca do koryta i jak na razie jesteśmy sami. Schodzimy od stodoły do Włodarki i obławiamy dobrze nam znane miejsca. Gdzieś bliżej pierwszej pomy spotykamy dwóch miłych wędkarzy, z których jeden przy nas łowi pięknego klenia 51cm amatora trociowych wahadłówek J
Po dłuższej rozmowie wracamy do łowienia i cisze nagle rozrywa wrzask Krzyśka „Janek mam rybę!!”
Dwie minuty holu i uradowana gęba Krzych śmieje się od ucha do ucha. Jago sreberko ma 67cm i połakomiło się na wahadełko.
Później schodzimy jeszcze poniżej Włodarki gdzie Krzysiek zalicza kolejne branie, ale tym razem ryba okazuje się sprytniejsza i nie daje się zaciąć. Docieramy do transformatora
gdzie kończymy łowienie i przenosimy się na dogrywkę w okolice czarnej drogi. W drodze powrotnej do Mrzeżyna gaśnie nam silnik w wysłużonym Espero i sobota zapowiada się dniem dłuuuuugich marszy. W tym dniu złowiono jeszcza kilka niewielkich srebrniaków.
Tato w sobotę zajął się naprawą auta, która skończyła się odholowaniem go do Kołobrzegu, a ja z Krzyśkiem ruszyliśmy na odcinek powyżej Mrzeżyna. Widok jaki nas zastał można opisać tylko zdjęciami bo brak słów.
Jednak to właśnie na tym odcinku zgromadziło się przynajmniej pięćdziesięciu wędkarzy polujących na srebrniaki. Nam te księżycowe klimaty nie opowiadały i postanowiliśmy dotrzeć na odcinek powyżej czerwonej pompy. Tu humor powrócił bo woda normalna i brak ludzi.
Brań nie zanotowaliśmy ale było pięknie. Chwila relaksu i taki mały pokaż wobków na łośki.
Droga powrotna znów przez pola księżycowe o łowienie w najdłuższym w Polsce stawie przepływowym. Tu zaczyna się inny świat.
Zdegustowany widokiem degustuje pepsi.
Minimalna ilość natury
Totalnie zdezorientowany Krzysiek nie wie gdzie jest.
Czyżby zmierzch Regi??
W tym dniu na dole słyszeliśmy o dwóch mikrych srebrniaczkach. Za to na jakichś zawodach koło Włodarki złowiono 6 sztuk ( w tym 80-tka) po zawodach jeszcze cztery. Aż dziwne że brały tylko w tamtych okolicach.
W niedzielę pożyczamy od właścicieli pensjonatu busa i jedziemy do Nowielic. Nad wodą jesteśmy pierwsi, ale tuż za nami trelinka zapełnia się kilkoma autami. Tato nie traci czasu i szybko łowi srebrniaczka 55cm. To nagroda za straconą sobotę.
Niższe tereny nadal zalane a woda od piątku drgnęła ledwie kilka cm w dół.
Dalej do Włodarki już cisza i rozmyślania jak wrócimy do domu bo samochód stoi w warsztacie do wtorku. Na ratunek przyszli nam koledzy z Góry , którzy też wracali tego wieczora do domu. Ja i Krzysiek dziękujemy za pomoc choć droga powrotna nie odbyła się bez problemów. W tym dniu znów było więcej rybek na brzegu choć ich rozmiary nie imponowały.
Widoczek z mostu w Nowielicach
Poniedziałek to już praca i dwa telefony z rana o kolejnych rybach złowionych przez tatę 50 i 48 cm dwa srebrniaczki poniżej Nowielic. Nad wodą prawie pusto i bez wieści o innych rybach.
We wtorek tato znów łowi poniżej Nowielic i tym razem zalicza atomowe branie. Również auto jest zrobione i można wracać do domu, ale najpierw w środę na ryby.