garnela napisał:
flowhere napisał:
Postaram się krótko zobrazować Wam sytuację w moim rejonie.
Rzeka Czernica-zero wody,praktycznie zero ryb,hodowle(ok 50 stawów na najważniejszym odcinku) zero ochrony
Jeziora-zero wody, praktycznie zero ryb,zero ochrony
Stawy-karpie,karasie, amury. Bez komentarza.
Wedkarze zrzeszeni w PZW ogólnie bardzo zadowoleni, narzekają na naturę (brak deszczu), brak żerowania ryb, a i że społecznicy że staży nie zamieszkali jeszcze nad wszystkimi wodami koła a jak już zamieszkali to nie nad właściwym akwenem.
U Was też tak jest?
Damian odpowiem Tobie trochę przewrotnie, opowiem anegdotkę:
W tym roku przjechałem nad łowisko Łupawa, jest pewnie ok. godz.10. Z dołu rzeki przychodzi spinningista, zwyczajowo pytam jak efekty. W odpowiedzi słyszę
- Słabo, czterdzieści siedem pstrągów, ale tylko dwa powyżej czterdziestu.
Dlatego teraz jak myślę o czasami o polskich wędkarzach to ciśnie mi się na usta powiedzenie pewnego człowieka z marginesu:
"...jak kot je..ł to też płakał"
Kiedyś opisałem taką scenę ... fragment cytuję:
"Stoję na brzegu w strugach deszczu ja poprzednio, kaptur zasłania mi pole widzenia i tłumi dźwięki za plecami. Jednak po chwili słyszę wreszcie ludzki głos, odwracam głowę na słowa powitania:
- Jak tam kolego, pada nieśmiertelne hasło.
- Lipa w paczkach, odpowiadam.
- Ja też słabo, jeden lipień taki pod wymiar, melduje przybysz. Nawiązuje się mała rozmowa, chwilę gadamy o dzisiejszych wynikach i w końcu skłaniam się by podbudować własny wizerunek mówiąc:
- Byłem na środkowym odcinku, lipienie brały nawet dorodne, ale mi się przejadły. Zawitałem tu, bo może dla odmiany jakiś tęczak skubnie. Na to mój rozmówca:
- Szczerze mówiąc mi też się przejadły, robiłem ostatnio w galarecie bo smażonych już mam dość, odpowiada przybyły.
- Ale je miałem na myśli przejadły w znaczeniu znudziły, bo wszystkie od lat wypuszczam mówię.
- No tak, ale, hmm, eee ... ja też właściwie wypuszczam lipienie, zmieszał się wędkarz."