Witam.
Pewnie nie uwierzycie, ale zapewniam że jest to fakt autentyczny.
Było to, niestety, kilkanaście a właściwie kilkadziesiąt lat temu.
W stałej paczce kumpli z technikum, wybraliśmy się na kilka dni nad jezioro Rożnowskie.
Pewnie większość forumowiczów tego nie zrozumie, ale tak było. Mój zielony MALUCH, 4 osoby, namiot, materace dmuchane, żarcie no i sprzęt. Jak to było możliwe? A jednak było...
Rozbiliśmy się na brzegu bardzo nasłonecznionym. Słońce dawało strasznie i nic nie brało.
To co każdy zabrał ze sobą(%)szybko się skończyło.
Był to chyba 3 dzień, kiedy beznadzieja zaczynała nam zaglądać w oczy bardzo poważnie.
Wtedy Robuś (okazało się że urodziliśmy się tego samego dnia, 04.04.19-3, z czym nie mogłem się pogodzić, przeświadczony o wyjątkowości tej daty... Wszak Wieszcz pisał "a przyjdzie, a imię Jego będzie czterdzieści i cztery...
) - Tym bardziej że waga przy porodzie została wpisana 4,4.
Summa sumarum, przegrałem duuużo bimberku, bo Robuś jednak urodził się tego samego dnia...),
postanowił połowić żywca.
Szybko mu się to znudziło bo nawet uklejka nie chciała brać.
Rzucił więc uklejówkę z białym robakiem na brzegu i przyszedł do nas konsumować ostatki.
Po kilkunastu minutach ktoś stwierdził że na robusiowej uklejówce jest branie. Faktycznie, wszyscy widzieliśmy że na leżącej w trawie wędce przygina się szczytówka. Ktoś najbystrzejszy z nas, (niestety, nie byłem to ja...
)zauważył że branie jest, ale w stronę brzegu. Spojrzeliśmy wszyscy a tu kilka metrów wyżej nastroszona kura zażerowała robaka i trzęsie wędką.
Pozycję miała trochę nienaturalną, bo dziób w trawie a kuper wysoko uniesiony.
Patrzyliśmy na ten obrazek z otwartymi paszczami i zanim wydaliśmy z siebie jakiś bełkot, do kury od tyłu doskoczył kogut i zaczął dosiadać ją z animuszem. Patrzyliśmy na ten obrazek w czwórkę i przez dłuższy czas nie mogliśmy wyartykułować ani słowa.
Były to czasy gdy w tv leciał program pana Drozdy. Stwierdziliśmy że powinniśmy wygrać co najmniej nagrodę miesiąca jak nie roku.
Nie mieliśmy jednak kamery... I dzięki Bogu.
Przy każdym spotkaniu temat wraca.
Czego wszystkim KOLEGOM życzę.