Moją pierwszą plecionką w morzu była Stren Sonic Braid 0,15. Kupiona na metry w sklepie wędkarskim, który wielu FORSowiczów polecało z uwagi na oryginalność wyrobów, zatem śmiem twierdzić, że tandety nie kupiłem. Pierwszego dnia zrobiła mi się straszliwa broda, której rozplątać nie mogłem. Może w niewłaściwy sposób nawinąłem plecionkę? Może kołowrotek niedobry? Itd. Któregoś tam z kolei dnia pękła. Tak po prostu. I to nie na odcinku narażonym na otarcia czy szczególne obciążenia, lecz w okolicach ostatniego zwoju złażącego ze szpuli. Przyznaję, że nie straciła okrągłego przekroju, a różnica średnicy spowodowana splotem jest doprawdy niewielka. I cóż z tego, jeśli zaufanie to tej pani straciłem błyskawicznie...
Obejrzałem pod mikroskopem kilka wybranych odcinków i - sami zobaczcie...
Zaręczam, takich widoków jest doprawdy wiele.
Mały przerywnik. Będąc w sklepie wędkarskim dałem się namówić na plecionkę magicznej firmy Shark Global Fishing. Oprócz tego, że jest po prostu do niczego, zwyczajnie śmierdzi tanim tworzywem sztucznym z bazaru na peryferiach Szanghaju...
Następnie drogą kupna nabyłem Jaxon Combat XTN 0,15. Dość szybko straciła okrągły przekrój, stając się taśmowata, co przy wietrze i falach bywało irytujące z wiadomych powodów. No i z prawie białej stała się szaroburobrudna, co jak dla mnie ma marginalne znaczenie. Zdarzało mi się łowić ową plecionką w czasie mrozu - tylko stawała się sztywniejsza niż zazwyczaj. A zdjęcia końcowego odcinka poniżej.
Nie mówię, co gorsze, co lepsze. Ocenę pozostawiam Wam.
PS. Stren nawijana była na sucho, a Jaxon - po kilkugodzinnym moczeniu w wodzie...