Modne jest ostatnio stwierdzenie, że "jakaś przynęta robi robotę", ja w to do końca nie wierzę. Najczęściej to słyszę przy relacjach łowiących na woblery tłiczowe. Robotę to przede wszystkim robi wędkarz, a jego narzędziem jest między innymi wobler. Umiejętności czytania wody, podania i prowadzenia przynęty, zachowania się nad wodą, to główne elementy sukcesu. Kilka lat opierałem się modzie woblerów tłiczowych i tych wykonanych z tworzyw sztucznych, ponieważ mam jeszcze spore zapasy moich własnoręcznie robionych klasyków jak i innych firmowych. Jednak w tym sezonie skusiłem się na nie bo widziałem w nich konkretne zastosowanie. Wziąłem się więc do roboty i przetestowałem kilka modeli woblerów Strike Pro.
Czterech muszkieterów.
W pierwszej recenzji woblerów Strike Pro opiszę model Twitchy Minnow.
Twitchy Minnow występuje tylko w jednej długości 48 mm o wadze 2,7 g i jest tylko w pływającej wersji. Kształt korpusu można uznać za klasyczny w każdym profilu. Na powierzchni korpusu są delikatnie wytłoczone oczodoły z wklejonymi oczkami oraz kształty pokryw skrzelowych i faktura łusek. Malowanie może być mniej lub bardziej metaliczne z efektami holograficznymi lub całkowicie matowe. We wnętrzu woblera znajdują się stalowe kulki, które spełniają funkcję grzechotki oraz mechanizmu rzutowego. Wobler uzbrojony jest w dwie kotwiczki i dodatkowe kółko łącznikowe na uszku zaczepowym.
Okonek z hologramem.
W kolorach "żarówiastych"
Według danych katalogowych Twitchy Minnow nurkuje na głębokość 30 cm, ale w rzecznym nurcie pstrągowej rzeczki zejdzie na przyzwoite 50 cm przy podciąganiu pod prąd. Praca tego woblerka jest bardzo ciekawa. Postawiony w bystrym nurcie pracuje dość intensywnie i jednocześnie delikatnie lusterkuje. Amplitudę wychyleń ogonka woblera jak i częstotliwość drgań można uznać za średni poziom. Dopiero agresywniejsze prowadzenie i podszarpywanie pokazuje drugą naturę woblera, odskakuje raz w jedną, raz w druga stronę, naśladując zranioną lub panicznie uciekająca rybkę. W trakcie łowienia trochę poeksperymentowałem i dokonałem praktycznych zmian. Wymieniłem kotwiczki na pojedyncze haki co nieco zwiększyło amplitudę wychyleń ogonka oraz zdjąłem kółko łącznikowe z zaczepu co poskutkowało złagodzeniem tłiczowych efektów.
W kolorze "mój ulubiony".
Taki klasyk z dodatkiem niebieskiego.
Woblerami Twitchy Minnow łowiłem od wiosny do końca sezonu. Rzadko stosowałem klasyczne prowadzenie po łuku czy blisko burty pod prąd choć do takiego łowienia nadają się bardzo dobrze. Moje rzeki od kilku lat intensywnie zarastają roślinnością wodną z powodu łagodnych zim i bardzo ciężko w nich się łowi przy niskim poziomie wody. Wobler o malutkim sterze i płytko chodzący okazał się świetnym rozwiązaniem na takie warunki gdyż można go poprowadzić nad zanurzoną roślinnością czy innymi wodnymi przeszkodami. Uzbrojony w dwa pojedyncze haki, w tym jeden skierowany grotem do góry, stał się idealną przynętą na obławianie zarośniętych odcinków rzeki czy zwałek drzew. Czepliwość tak uzbrojonego woblera o zawady została zniwelowana do minimum, a hol prawidłowo zapiętego pstrąga jest nadal pewny. Rzucam nim najczęściej pod prąd lub prowadzę w poprzek przed lub za przeszkodą.
Tłiczowe łowiska.
W trakcie prowadzenia nie podszarpuję zbyt intensywnie gdyż praca woblera jest wystarczająco atrakcyjna dla aktywnego drapieżnika, a po za tym nie lubię takiego "nerwowego" tłiczowania, wykonuję tylko delikatne drgania szczytówką. Wobler można sobie ustawić na lewy lub prawy brzeg, ale z racji małego steru jest on bardzo czuły na regulację i powrót do opcji na zero jest bardzo trudny. Do łowienia tą lekką przynętą polecam stosowanie żyłek w zakresie 0,18 - 0,20 mm (lub cienkich plecionek) oraz spinning o wyrzucie od 2 - 3 gram. Wobler przy dobrze dobranym sprzęcie leci celnie i daleko, a zastosowany w jego wnętrzu mechanizm rzutowy sprawia, że nie obraca się w trakcie lotu.
Kilka fotek smakoszy Twitchy Minnow.
Z Twitchy Minnow w trakcie łowienia jest sporo frajdy gdy widzi się atakującego pstrąga tuż pod powierzchnią wody, często po efektownym pościgu przez podwodne zawady. W wielu przypadkach wyparł moje ulubione obrotówki, ale gdy są efekty to nawet o nich nie myślę.
Mają stałem miejsce w pudełku na letnie pstrągi.