Ile to już razy napaliłem się na przynęty oglądane w katalogu czy w sklepach wędkarskich? Kuszą opisem, jakością wykonania czy kolorystyką. Oglądam raz, drugi, trzeci i w końcu mam, czasem jak ten pstrąg nieufny, oglądam, smakuję i w końcu cap, bo widzę w nich cel zastosowania. Kolejną nowością w moim pudełku jest bezsterowy wobler od Strike Pro.
Najpierw mnie skusił.
Przytoczę Wam oryginalny opis przynęty z katalogu.
Flap Jack wytwarza niesamowite wibracje, co przyciąga ryby z dużej odległości. Jest to świetna przynęta na okonie, bassy i sandacze, a nawet sumy. Najmniejszy Flap Jack może być używany jako przynęta do wędkowania pod lodem. Można nim spinningować, prowadząc szybko lub wolno. Nadaje się też do trollingu i do jiggowania. Jest wszechstronną przynętą na wody słodkie i słone. Dwa mocowania na grzbiecie pozwalają na dostosowanie przynęty do żerowania ryb. Dodatkową zaletą Flap Jack'a jest wbudowana grzechotka, która wabi ryby z dalszej odległości.
Ciekawie ukształtowany i dokładnie wykonany korpus.
Wzmocniony pysk
Zaraz, zaraz, a gdzie słowo "pstrąg" czy "na pstrągi"?! Wariat ze mnie! A może i nie? Więc dlaczego go mam w pudełku? Zastosowanie miał mieć zasadniczo jedno i dlatego nie był zbyt częstym gościem na agrafce pstrągowego zestawu. W moich pstrągowych łowiskach zwałki to dość częste elementy rzecznego koryta. Właśnie za nimi często są dość głębokie, czarne i nie prześwietlone zastoiska, w których bardzo trudno poprowadzić woblera na większej głębokości mając do dyspozycji bardzo krótki dystans. Nurtu w tych miejscach praktycznie nie ma, więc wobler nie zejdzie na głębokość nierzadko 2 metrów i więcej. Oczywiście są jeszcze cięższe obrotówki, gumy z większymi główkami, cykady, ale chciałem czegoś innego i padło na Flap Jack'a.
Za zwaliskiem głęboka i stojąca woda.
Obok bystry nurt, a w zwalisku głębokie klatki stojącej wody.
Cykado-wobler tak można śmiało nazwać tą przynętę, która z profilu wygląda jak cykada, ma uszka mocujące jak cykada, ale korpus pękaty jak wobler. Czterocentymetrowy Flap Jack waży 6 gram i jest wybitnie tonącą przynętą. W plastikowym korpusie, a dokładnie w głowie, ukryte jest główne obciążenie oraz dodatkowe cztery stalowe kulki w połowie korpusu. Pyszczek jest wzmocniony metalową wstawką, która zapobiega szczerbieniu się plastiku. Malowanie jest bardzo atrakcyjne, dokładne i wygląda podobnie jak w pozostałych woblerach Strike Pro. Dwa mocujące uszka pozwalają na zmianę pracy przynęty.
Przeźroczysty korpus ukazuje swoje wnętrze.
Zaczepiając o przednie uszko Jack pracuje bardziej w poziomej pozycji, a boczne ruchy korpusu są stosunkowo niewielkie o sporej częstotliwości. Zaczepiając o tylne uszko uzyskamy bardziej pionową pozycję przynęty podczas prowadzenia pod prąd, nieco większy X pracy bocznej i zwiększenie częstotliwości drgań.
W ulubionym kolorze.
Pierwszy sposób mocowania stosowałem gdy łowiłem podobnie jak woblerem. Drugą opcję stosowałem gdy obławiałem głębokie zastoiska za grubymi zwałkami, a prowadzenie przynęty odbywało się niemal w pionie. O lotności tej przynęty można napisać, że jest to pocisk dalekiego zasięgu, ale w moim przypadku była to po prostu bomba głębinowa.
Moje trio.
Spuszczałem przynętę na dno, a następnie skokowo prowadziłem ku górze. Flap Jack całkiem skutecznie kusi drapieżniki do ataku. W zastoiskach trafiał się okoń, czasem wychylił się kleń, ale przede wszystkim pstrągi.
Skuszony po poderwaniu Jack'a z dna.
Choć miniony sezon nie rozpieszczał, a sama przynęta nie była zbyt często używana, to jednak cel został osiągnięty przyzwoitym czterdziestakiem i wyjściem kolejnego konkretnego kropkowańca. Tak więc mała sugestia do opisu producenta - na pstrągi też się nadaje.
To już fajny pstrąg.