Temat jigów, kogutów, mikrojigów znany jest mi, jaki i pstrągarzom od wielu lat. Taki wielki bum na te przynęty przypadł pierwszy raz chyba w latach 90-tych ubiegłego wieku, kiedy to zaczęto o nich szerzej pisać wędkarskiej prasie. Wielu pstrągarzy miało je w pudełkach od dawna, ale prawda na jaw o ich skuteczności wyszła nieco później. Ja jako rozwijający się spinningista i muszkarz w tamtych czasach również sporo eksperymentowałem z przynętami wiązanymi z sierści i piór na jigowych główkach. Czasem były to skomplikowane przynęty, a czasem coś bardzo prostego, bo co skomplikowanego może być w przynęcie naśladującej czarną pijawkę? Temat jak bumerang wraca do mnie co jakiś czas, czyli co kilka lat. I tak też było w tym sezonie, bo miałem ukręcić serię jigów na pojedynczych hakach do czeburaszki. Temat kołatający się w głowie od dwóch sezonów znów spalił na panewce, bo wypatrzyłem w katalogu fajnie wyglądające jigi od Mustada. Coś prostego, dobrze wyglądającego i być może skutecznego. Tak więc poszedłem na łatwiznę i w pudełku znalazło się kila wariantów kolorystycznych Mustad Big Eye Bucktail Jig.
Mustad Jig w oryginalnym opakowaniu.
Różowa landryna
Na początku miałem trzy kolory.
Jig Mustada jest dość prostej konstrukcji bo składa się z prostego haka wielkości coś około 2/0 lub 3/0 (nr seryjny 32824N), ołowianej główki o wadze 3,5 g i pukla jeleniej sierści z połyskująca lametą. W ofercie Mustada są jeszcze jigi o wadze 7 g. Długości jigów 3,5 g w zależności od koloru są różne i wynoszą od 7 do 9 cm, różowe są najkrótsze.
Podstawowy zestaw.
Kolorystyka dość bogata w popularnych kolorach co widać na zdjęciach. Sama główka jest bardzie skomplikowana z wyglądu bo ma dwa mocowania z haka, wklejone w oczodoły oczka 3D i fakturkę na naśladująca rybią łuskę. Niby detale, ale oko cieszą. Kolorystyka jigów jest naturalna lub nieco fantazyjna. Te całkowicie czarne i fioletowo-czarne mogą naśladować wszelkie pijawki, białe i czarno-białe w uproszczony sposób naśladują wszelkie smukłe i bledsze rybki z lekkim blikiem łuski, a różowe i te z datkiem czerwieni i seledynu są oczywiście fantazyjne. Włosie zostało bardzo starannie przytwierdzone do haka.
Pozostałe kolory.
Jigi najczęściej stosuję zimą i wczesną wiosną, gdy trzeba nimi popracować na wolniejszych odcinkach lub głębszych dołkach. Z czasem się jednak okazało, bo zawsze z nich coś miałem w pudełku, że są skuteczne również i latem. Łowiłem nimi przede wszystkim na rzeczkach, które mają bagienny charakter, bo tam jest najwięcej pijawek, ale i na typowych piaszczysto-żwirowych łowiskach również były efekty.
Prezentacja na mokro.
Przynętą w wodzie trzeba nieco popracować, podszarpnąć, lekko odpuścić, czyli dać nieco życia. Czasem po porostu wystarczy leniwe prowadzenie w dryfie bo długie falujące włosie i połyskliwa lameta zrobią za nas całą robotę. Zanurzony w wodzie jig nie rozpływa się na wszystkie strony, a jego sierść przyjmuje skupioną strukturę naśladująca kształtem rybkę czy pijawkę. Przed włożeniem przynęty do pudełka należy pamiętać o kilkukrotnym strzepnięciu, aby pozbyć się nadmiaru wody.
W pudełku zawsze było na nie miejsce.
Często bywało tak, że to właśnie jig Mustada dawał mi tą upragnioną rybę, gdy wszystkie inne przynęty zawodziły, wobler nie, obrotówka nie, a do jiga wychodził pstrąg nie wiadomo skąd. Być może standardy były już oklepane, a coś nowego i nieznanego okazywało się nagle skuteczne.
Efekty zawsze w kropki.
Kilka ciekawych pstrągów udało się złowić na Big Eye Bucktail Jig, więc te przynęty zostają ze mną na kolejny sezon, bo nigdy tak naprawdę nie wiadomo czego pstrągi w danej chwili oczekują.
Piękna sztuka.
Trzeba mieć.