W wędkarskim sezonie jest kilka krótkich okresów, kiedy to drapieżniki potrafią bardzo wybiórczo żerować na konkretnym pożywieniu. Nasze typowe i ulubione przynęty potrafią wtedy zawieść, wtedy, gdy w wodzie odbywa się prawdziwa uczta. Budzące się do życia żaby, intensywne rójki jętki i chruścika, tarło strzebli potokowej, to okresy kiedy pstrągi potrafią mieć klapki na oczach i żerują bardzo wybiórczo. Przynęta wiernie naśladująca dany pokarm jest wtedy bardzo porządana w naszym pudełku. Jest też okres intensywnych wylotów chrabąszczy, który rozpoczyna się w maju, a kończy wczesnym latem. To okres intensywnego powierzchniowego żerowania kleni, ale również i pstrągów. Często widywałem gdzieś obok stadka kleni, również przyczajonego pstrąga, który pobudzony ich aktywnością starał się im podebrać co nie co na skraju nurtu. W moich pstrągowych łowiskach jest sporo kleni, ale nie skupiam się na ich złowieniu, a jak już coś trafię, to tylko przypadkowo.
Pstrągowe czy kleniowe łowisko?
Potencjalnych miejscówek do takiego powierzchniowego łowienia na żuczki jest bardzo wiele. Są to zatoczki za zwałkami, wszelkie nawisy traw i gałęzi, czy płytkie rozlewiska na spowolnionych odcinkach rzek. Wszędzie w takim leniwym nurcie może się czaić smakosz powierzchniowego pokarmu.
Uwielbiam takie klimaty.
Moje oko przykuł wobler Strike Pro Beetle Buster w rozmiarach dużego chrabąszcza, a nawet bardzo dużego, bo jego długość to 4 cm. Gama kolorystyczna to pięć wersji o mniej lub bardziej naturalnym wyglądzie. Wobler wykonany z plastiku ma realistyczne przetłoczenia na całym korpusie, które imitują poszczególne części ciała. Beetle Buster uzbrojony w dwie kotwiczki waży 5,7 g co czyni z niego bardzo dobrego lotnika, aby sięgnąć z daleka płochliwe drapieżniki.
Wobler do zadań specjalnych.
Kolekcję żuczków czy chrabąszczy, jak sami widzicie używam nazw zamiennie, miałem w pudełku od wiosny aż po koniec sezonu i nawet udało się na nie co nieco złowić. Złowiłem sporo drobnicy w postaci pstrążków i kleników, ale jeden pstrągowy kabanek w piękny słoneczny dzień dał mi naprawdę dużo radości gdy niespodziewanie wyskoczył do czarnego żuka płynącego blisko zwisających traw.
Udało się!!!
Klenie również ochoczo do niego startowały, ale ja nigdy celowo na nie się nie nastawiałem, dlatego wobler zwykle przypięty na grubszej agrafce i grubszej żyłce, a kleń ma dobre oko i takie detale budzą w nim obawy.
Cała kolekcja.
Wobler jak na smużaka ma spory ster, ale też taki musi być aby zanurzyć tą sporą bańkę powietrza na 20-30 cm pod powierzchnię wody. Jego praca jest dość stabilna i da się poprowadzić pod prąd w dość leniwym nurcie, a czasem i ciut szybszym jeśli jest bez zawirowań.
Tu bywa i pstrąg i kleń.
Ja woblera prowadziłem na wiele sposobów, z nurtem, na napiętej plecionce w poprzek nurtu czy bardzo leniwie pod prąd na wolnych nurtach. Praca woblera jest dość szeroka, kolebiąca i leniwa. Nie ma pośpiechu, bo chrabąszcze zwykle nie pływają, a ryby reagują na kształt przypominający naturalny pokarm.
Sprzęt bywa różny, a żuczka trzeba mieć.
Jednego czy dwa Beetle Buster'y warto mieć w pudełku, szczególnie w okresie wylotu chrabąszczy, ale również na wolniejszych wodach czy wręcz bagiennych odcinkach gdzie występują znacznie większe ilości typowo wodnych organizmów jak, np pływak żółtobrzeżek dorastający do 3,5 cm długości. Polecam wypróbować.
W pudełku trzeba mieć...
...i łowić.