standerus napisał:Dmyszku, Puszku i Okruszku:woohoo:
O dziękuję Kubo za słowa otuchy w ten zimowy wieczór...
Paweł Zając napisał:(...)I zadanie domowe: ilu muszkarzy jest w USA...
Paweł,
Ja to nawet nie wiem ilu jest muszkarzy w Polsce:laugh:
Ale nie ma sesnu sprzeczać się o pierdołki. Jeden woli wersje papierowe, drugi woli elektroniczne. Subiektywnie - to te pierwsze przyjemniej się czyta, a te drugie łatwiej się przechowuje. Pierwsze można skanować, a drugie drukować jak komuś się chce, więc istnieją domowe technologie na transformację jednej formy w drugą i odwrotnie. Na studiach przyzwyczajony byłem do czytania PDF-ów na monitorze i książek w świetle odbitym od kartki. Najbardzej podobało mi się w wersji papierowej to, że mogłem sobie pójść do parku z książką nie martwiąc się o akumulator mojego laptopa. Ale w PDf-ach było fajne to, że jak szukałem jakiejś interesującej mnie frazy to wciskałem Szukaj (Ctrl+F) i już... No i przeprowadzka, zabranie biblioteczki to spory problem, a zabranie pendrive 2 GB to już jak pudełko zapałek.
Wszystko ma swoje "zady i walety". Przykładowo z fotografii analogowej lubię:
- ekscytujący czas oczekiwania na zdjęcia;
- zwykle manualne ostrzenie, czyli raster + klin na matówce;
A w fotografii cyfrowej lubię:
- łatwość dzielenia się swoimi zdjęciami z innymi;
- tanie pstryknięcie;
- łatwość przechowania bez utraty jakości.
Faktycznie żyjemy w czasach hybrydowych rozwiązań. Dlatego być może dobrze, że powstało czasopismo na papierze i elektroniczne. Kto to może wiedzieć, ile procent ludzi wybierze papier a ile wersję elektroniczą? Żyjemy w czasach gdzie dostępny jest cały dorobek cywilizacji. Możemy czytać czasopisma papierowe, elektroniczne.. a nawet zapisać się na kurs lepienia glinianych garnków.
Gdyby ktokolwiek to wiedział jakie będą proporcje w rynku, to Kuba i Paweł dokonaliby najprawdopodobniej identycznego wyboru.
Mnie cieszy możliwośc wyboru. Nie lubię być "skazany" tylko na jedno rozwiązanie. Z mojego punktu widzenia, chłopaki zastawili szwedzki stół. Jeszcze wczoraj nie miałem nic z naszrgo rynku poza "P&L". A teraz? No i na co tu narzekać?
Tak samo jak nie martwi mnie "polskie zagłębie woblerowe" - mam wybór i to mnie cieszy. Mogę kupić to, tamto, sramto, owamto albo wystrugać sobie marchewkę jak Feedermann i zrobić sobie warzywnego Jerka
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek