Wczoraj, jeden z pierwszych wypadów z muchówką (pożyczoną od kuzyna
). Już miałem dość, nic nie zbierało, żadna ryba nie żerowała. Stwierdziłem, że czas wracać, bo nie ma to sensu.
Podczas schodzenia w dół rzeki, zauważam dziwnie poruszający się kształt w głębokiej, dobrze rozświetlonej przez słońce wodzie.
Myślę sobie - w końcu duży pstrąg i próbuję mu podrzucić. Ryba nie reaguje, za to za muchą śmiga mały pstrąg, który na szczęście odpuszcza i odpływa. Spokojnie klękam i zastanawiam się co założyć. Zaglądam do pudełka i wybieram coś tonącego w kolorze czerwieni. Zarzucam i przy drugim podejściu widzę jak potwór rusza. Jedyne co mnie dziwi, to jego płetwa grzbietowa - wcale nie przypomina tej pstrągowej i już wiem, że to Kardynał. Po niestety niezbyt długim holu ryba ląduje na brzegu.
Szybkie mierzenie - 42 cm, waga - na oko nieco ponad 1kg.
Po bardzo krótkiej sesji zdjęciowej ryba trafia do wody, ale niezbyt chętnie chce odpłynąć. Staram się jej pomóc i po chwili chlapie ogonem o powierzchnię wody chyba w ramach podzięki.
Przyznam, że jestem zszokowany, bo to moja druga wymiarowa ryba (po poprzednim lipieniu) z rzeki na której łowię od ładnych kliku lat. W szczególności nie spodziewałem się w niej lipieni.