Ponieważ łowię na muchę od roku, czuję się upoważniony do zabrania głosu w tym wątku z pozycji początkującego - jestem nim przecież cały czas
Ale również już wiem, jakich błędów należy unikać na początku przygody z muszkarstwem. Większość z nas na muchę przesiadła się ze spinningu. Tam też są wędki, którymi łowi się mniej lub bardziej przyjemnie. Ale generalnie nawet niezbyt doświadczony spinningista poradzi sobie z dowolną wędką, po kilku próbach nauczy się w miarę przyzwoicie podawać przynętę. W żadnym jednak wypadku, nie należy tego bezkrytycznie przenosić na muszkarstwo - nauka tej metody na nieodpowiednim sprzęcie to największy błąd, jak można zrobić już na samym początku!
I nie chodzi tutaj o samą przyjemność z łowienia, chodzi o sprawę znacznie bardziej fundamentalną, mianowicie o to, czy w ogóle jesteśmy w stanie w sposób kontrolowany podać przynętę. Wędzisko i sznur to dwie absolutnie najważniejsze rzeczy w wędkowaniu muchowym, i to w stopniu zupełnie nieporównywalnym do doświadczeń ze sprzętem spinningowym. Dlatego, między innymi na podstawie własnych błędów namawiam, żeby w tym przypadku w miarę możliwości nie iść na kompromis. Niestety najtańszy sprzęt można nazwać muchowym tylko z uwagi na charakterystyczny sposób mocowania kołowrotka. Niesławnym przykładem jest tu wspomniana Mamba Fly - miałem możliwość krótko tym pomachać i wierzcie mi, z początku naprawdę nie wiedziałem do czego ta wędka może służyć.
Oczywiście muszkarz z kilkuletnim stażem sobie z taką wędką poradzi, początkujący - nie.
Są na pewno relatywnie tanie wędki, dobre dla początkujących. Moim zdaniem najlepiej wybrać jedną z dwóch opcji: kupić używaną wędkę od innego muszkarza, który jest na tyle wiarygodny, że nie wciśnie kitu, albo poradzić się u rodbuildera. Najtańsza wędka zamówiona u szanującego się rodbuildera będzie na pewno lepszym wyjściem, niż kupiona w ciemno wędka w sklepie. A często rodbuilder też doradzi, jaką wędkę z fabrycznie produkowanych można wziąć na początek - w końcu jeśli doradzi dobrze, jest spora szansa, że zadowolony klient za parę lat wróci do niego po droższą wędkę. Jednak u rodbuildera ciężko będzie kupić wędkę za mniej niż 250-300 zł zapewne.
Reasumując, ja chyba jednak raczej wolałbym na początku wydać więcej pieniędzy na w miarę przyzwoity sprzęt, nawet kosztem dwóch czy trzech wypraw wędkarskich w roku mniej. W końcu chodzi o to, żeby przyjemniej sobie połowić, a nie przy każdej wyprawie katować się z nieodpowiednim sprzętem.
* Powyższe uwagi pisałem z pozycji początkującego muszkarza łowiącego na zakrzaczonych jak dżungla wietnamska pomorskich rzekach. Tu jest jeszcze mniej miejsca na kompromis. Jeśli po kilku godzinach przedzierania się przez krzaki widzisz oczkującego kabana w małej rzeczce, masz zwykle tylko jedną szansę na prawidłowy rzut. Pewnie dla łowiących na dolną nimfę jakość wędki ma mniejsze znaczenie, podobnie dla tych, którzy mają z przodu i z tyłu hektar wystrzyżonego trawnika
** Mały przykład sprzed tygodnia. W tym roku namówiłem kolegę na wędkarstwo muchowe. To był jego piąty wyjazd na ryby. Czekaliśmy na jętkę, ale się nie doczekaliśmy, i czas wolny zabijaliśmy tym, że uczyłem go po raz pierwszy jak wykonać roll cast. Najpierw pokazałem jak to robić moją wędką - bardzo fajną do machania nad głowa, ale naprawdę nieodpowiednią do roll castów. Pokazałem powoli, jak wykonać taki rzut, na co zwrócić uwagę, i w końcu zrobiłem roll cast tą moją wędką. Kolega niedawno kupił wędkę ze zdecydowanie wyższej półki, niż moja. Wykonał swój pierwszy roll cast w życiu - był on dłuższy od mojego o dobre 5 metrów. Wybałuszyłem oczy, wziąłem jego wędkę, i wydłużyłem rzut o następne 5 metrów... Tak więc, wędka naprawdę ma znaczenie...