Mondavi na pewno ma rację,
mówiąc o tym, jak ważna do wykonania dobrych rzutów jest wędka i sznur. W szczególności ważne jest dopasowanie wędziska i linki, ponieważ tutaj zbyt lekka lub zbyt ciężka linka może zatuszować cechy rzutowe nawet najlepszej wędki muchowej.
Zgadzam się z tym, że warto dołożyć drugie tyle plus sto złotych, aby choćby za 400 zł mieć wykonaną na najtańszych komponentach muchówkę na blanku Batsona RX6. Jest to koszt większy o 250 zł, a to przekłada się przynajmniej u mnie na 10 wypraw wędkarskich pociągiem w fajne miejsca. 10 wypraw to jest licząc, że poświęce jeden weekend w miesiącu rodzinie, mniej więcej łowienia aż do końca sierpnia. 3 z 4 weekendów w czerwcu, 3 z 4 weekendów w lipcu i 4 z 5 weekendów w sierpniu. Jeżeli ktoś ma w kieszeni 400 zł na tak zwane przyjemności, to akurat może sobie kupić muchówkę za 150 zł, natomiast 250 zł przeznaczyć na to by te 10 weekendów sezonu 2009 gdzie możemy łowić do końca sierpnia jednocześnie pstrągi i lipienie. patrząc z tego punktu widzenia nie zrezygnowałbym przenigdy z takiego letniego łowienia na muchę, z powodu wydania większej kasy na sprzęt. Mówię to również z perspektywy doświadczenia. Kiedyś będąc studentem stale ulegałem sprzętowej presji środowiska wrocłaskich muszkarzy i bardzo często tego później żałowałem. O sprzęcie, a zwłaszcza dobrym sprzęcie w naszym gronie stale się mówiło. Człowiek miał jednak inne możliwości finansowe i gdy uległ tym dobrym radom, to później zamiast jeździć całe lato na piękne rzeczki Kotliy Kłodzkiej pociągiem z byle jakim sprzętem, człowiek gnił w śmierdzącym Wrocławiu i łowił uklejki na lepszy sprzęt w Widawie na Świniarach, gdzie latem większość wiosennych grubych kleni i jazi spływała wówczas do Odry. Kilka takich sezonów miałem, więc przestrzegam przed wydawaniem więcej kasy niż się zaplanowało. Trzeba się czegoś w życiu trzymać, jeżeli ktoś może nas namówić na zakup wbrew naszym wcześniejszym planom lepszego sprzętu, to równie dobrze możemy zacząć jarać szlugi, trawę i zacząć pić piwo gdy obiecaliśmy sobie że nie będziemy tego robić. Generalnie trzeba iść swoją drogą a rady innych tylko rozważać, zawsze przez pryzmat swoich możliwości i tego czego się pragnie. Jeżeli ktoś na moim miejscu wtedy byłby szczęśliwy kupując lepszy sprzęt i łowiąc całe lato uklejki z braku kasy na wyprawy to niech kupuje sprzęt poświęcając wyprawy. Ja pamiętam, że wtedy bardzo żałowałem, byłem nieszczęśliwy i cały czas mówiłem w swojej duszy: "Krzysiek, dlaczego kupiłeś ten sprzęt? Dlaczego dałeś się namówić kolegom? Dlaczego nie ma cię teraz nad Białą Lądecką, Nysą Kłodzką czy Dziką Orlicą ze starym Shakespeare który dostałem od Włodka za piwo, z "czeskim kablem" i starym kołowrotkiem?
Oglądałem wówczas zdjęcia i artykuły Guido Vincka
http://www.effa.info/department.122.html w Esoxie i było mi bardzo smutno, że nie ma mnie tam gdzie być powinienem. Od tamtej pory wyznaję zasadę, że "nic kosztem wypraw". Sprzęt jest dla mnie na szarym końcu, gdyż przekonałem się, że wolę być w mateczniku i łowić na kij leszczynowy widząc piękne rybska przez polaroidy, niż siedzieć smutny w domu ze swoim zajebistym sprzętem. Nigdy więcej takich głupot. Oczywiście jest to odczucie subiektywne, ponieważ niejeden byłby na moim miejscu szczęśliwy. To zależy od człowieka.
Na całym świecie każdego dnia atakują nas oferty kredytów konsumpcyjnych, karty kredytowe, kredyty hipoteczne, oferty sklepów i usług, całej masy niepotrzebnych człowiekowi rzeczy. Mało kto natomiast mówi jakie są konsekwencje takiego pożądania. Materializm to są sidła, w które nie radzę nikomu wpadać. Sam łowiłem na kije muchowe dobrej klasy kolegów i jakoś nadal biorąc do ręki stary badziew jestem szczęśliwy o ile tylko potrafię w jakiś sposób znaleźć się w pięknym miejscu z rybami. Dobry sprzęt kupię dopiero wtedy, gdy będę miał kasę na wyprawy do końca roku, to wtedy nadwyżkę tej kasy mogę wydać na sprzęt. Gdy będę miał nadwyżkę 35 zł kupię Olimpię i będę jeździł tak samo gęsto jak wtedy gdy będę miał nadwyżkę 1000 zł i kupię sobie zestaw Vision z kołowrotkiem Komy. U mnie priorytetem są bowiem wycieczki, zaś sprzęt kupuję z nadwyżek. Nie wyobrażam sobie aby kupić sprzęt kosztem wypraw, ale jak mówię to jest moje subiektywne odczucie.
Proponuję głęboko rozważyć to co napiał Mondavi, bo jest w tym wiele prawdy, oraz to co ja napisałem, bo też oparte jest to na doświadczeniu. Żadnych szybkich ruchów, zgoda nie z większością, tylko zgoda z własnym sumieniem. Wówczas dopiero osiągniemy to czego pragniemy i z czym będzie nam dobrze, pamiętając o tym, że nie można mieć wszystkiego.
Życzę mądrego wyboru
Krzysiek