farti napisał:
Szanowny panie Jerzy.
Szkoda że tak późno zaczyna pan ,,dotykać'' podstawowych kwestii wokół problemu no kill-owania. Z cała świadomością piszę problemu.
Otóż dla większości ( o ile nie wszystkich ) walczących no kill-erów , to co pan napisał jest kłamstwem. Nie przyjmują tego do wiadomości. Wręcz są przekonani o 100%-ej przeżywalności.
Cytat ? Proszę bardzo.
Rózgaś pisze:
Gdyby większość ryb lądowała w wodzie a nie w koszykach, możnaby zauważyć, że wypuszczane ryby rosną i mają się dobrze. Wystarczy odrobina chęci i ryby przeżywają w 100%, POD CZYM SIĘ PODPISUJĘ!
Przypomnę tylko przykład , jak jeden ze sztandarowych piewców no kill na forach wędkarskich. Opisywał wyczyn kolegów ( zawsze wtedy są to koledzy), którzy w ciągu jednego dnia uśmiercili kilkanaście pstrągów 40+ . A mieli to być dobrzy no kill-owcy, postępujący ściśle według zasad dobrze rozumianego C&R.
Wystarczy kilka zapisów w przepisach by nie można było masowo wybierać ryb. To na prawdę nic trudnego.
Drugą kwestia o której wspomnę , o czym zresztą pan pisał . To rozróżnienie no kill od C&R. Obaj wiemy i znamy różnice. Niestety ta kwestia dla ..walczących '' no kill-erów już taka nie jest. Dla nich te pojęcia są tożsame .
Dlatego rozmowa z takimi ludźmi jest jak przysłowiowe ,,jedzenie z usmarkanym''.
To tak w kwestii wyjaśnienia .
pozdrawiam serdecznie.
Robert
Szanowny Panie Robercie,
Nie jestem zwolennikiem żadnej ideologii, ani ideologicznie traktowanego "no kill", ani też ideologicznych "uzasadnień" wynikających z roszczeń nieograniczonego dostępu do łowienia, czy traktowania wędkarstwa jako zdobywania pożywienia, albo też jakiegoś karkołomnego odnoszenia się do "cierpień ryby" itp.
Ta śmiertelność związana z C&R jest kwestią znaną i nie jest "problemem takim, jak Pan zdaje się ją traktować. Śmiertelnośc jest różna w róznych warunkach i jest uwzględniana w gospodarowaniu w łowiskach, również w zakresie regulacji i zaleceń dotyczących łowienia i uwalniania ryb. Bywa też, co oceniano w badaniach, całkiem porównywalna z naturalną śmiertelnością. Natomiast jest na pewno mniejsza od śmiertelności związanej z zabieraniem łowionych ryb, która jest z założenia pełna - ryby zabite po złowieniu wykazują przeżywalność 0%.
Przywoływanie kazuistycznych przykładów wypowiedzi czy zachowań ludzi, którzy nie bardzo rozumieją o co chodzi, to rodzaj manipulacji.
Jakie "kilka zapisów w przepisach" wystarczy, żeby nie można było masowo zabierać ryb? Skoro to takie proste, to proszę zdradzić jakie to zapisy?
Co do wyposażenia i technik C&R - wprowadzanie wiedzy, umiejętności, nawyków, trwa długo ... ale początkiem jest dobre nastawienie do "no kill" w odniesieniu do ryb, które w obecnym zakresie wymagają wypuszczenia ... o to nierzadko trudno ... a warto mieć świadomośc, że z uwagi na dominującą obecność w łowiskach ryb wymagających wypuszczenia, umiejętności ich skutecznego uwalniania (a wcześniej zastosowania odpowiedniego sprzętu i wyposażenia) powinna być podstawowa i nie jest niczym nadzwyczajnym ... Jak wcześniej pisałem, to co w Polsce uważa się za C&R (czyli dobrowolne uwalnianie ryb, które możnaby legalnie zabrać) jest tylko ilościowym rozszerzeniem tego, co każdy wędkarz i tak powinien praktykować na co dzień ... natomiast gospodarowanie z wykorzystaniem C&R oznacza wprowadzanie regulacji nakładających obowiązek wypuszczania złowionych ryb objętych tego rodzaju ochroną gatunków czy rozmiarów ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski