Bardzo dobrze, że ciekawa dyskusja rozwija się i warto drążyć coraz głebiej, żeby przekaz dotyczył tego, co wciąż nierozumiane przez tak wiele środowisk ... a łatwość prezentowania "prostych rozwiązań" odwołujacych się do "bezpośredniego doświadczenia" stwarza dodatkowe wymagania wobec tłumaczenia ... tłumaczenia ... tłumaczenia ... "od Adama i Ewy" ... żeby wreszcie dotarło "skąd sie bierze powódź" ...
rhezuz napisał:
si Panie Jerzy , powódź rodzi się w zlewni, jak zlewnie jest zdrenowana to i przybory szybki i gwałtowne, wszelkie powierzchnie nieprzepuszczalne w zlewni typu drogi dachy dokładają swoja cegiełkę do wezbrań. A tą wodę zamiast spuszczać rowem do najbliższej rzeczki można by zmagazynować w jakimś lokalnym stawie/ bagienku.
Chyba nikt tez nie próbuje wpłynąć na największych użytkowników wszystkich zlewni- rolników, a jest wiele prac naukowych na temat sposobu użytkowania rolniczego gleby a jej zdolności do przyjęcia wody.
Z tymi rolnikami sprawa też przypomina kij o dwóch końcach ... z jednego "końca" to zacofanie rolników źle wpływa na chłonność gleby, ale z drugiego "końca" - ogranicza dewastację koryt rzecznych i zachowuje nawet te zmniejszone przepływy ... W bardziej cywilizowanych krajach, gdzie rolnictwo ma charakter bardziej rozwinięty i wręcz "przemysłowy", dodatkową bolączką jest ... nawadnianie. Tę wodę skądś trzeba brać, więc "cywilizowani rolnicy" wywierają naciski na tworzenie zbiorników retencyjnych, z których pola są nawadniane, a w rzekach woda przestaje płynąć ... Na widok pól kukurydzy czy zbóż wędkarze we Francji zgrzytają zębami ... nasi rolnicy obserwują niebo i jeśli nie pada, to mają "klęskę suszy", z którą nie robią nic ...
Ostatnio przeprowadziłem w domu rodzaj eksperymentu ... otóż, kupiłem (prawie dosłownie) "dla jaj", bo przed Wielkanocą, kępkę zielonego owsa w "sezonowej" doniczce ... póki roślinki były małe, wszystko było OK ze zwyczajnym, doraźnym podlewaniem ... ale źdźbła owsa zaczęły rosnąć i jednocześnie żółknąć, jakby usychały ... okazało się, że ziemia w doniczce jest wyschnięta "na wiór" ... dopiero po postawieniu doniczki w misce z wodą, czyli w warunkach "pola ryżowego", pędy owsa odzyskały wigor, zazieleniły się i zaczęły rosnąć ... W tej doniczce są w większym zagęszczeniu niż w uprawach, ale ten eksperyment pokazuje jak wiele wody zużywa roślina uprawna ... Intensywne rolnictwo potęguje skalę "niżowek" ...
Zresztą, znane są liczne analizy, które pokazują zmianę przepływów w rzekach w miarę "urbanizacji" dolin (termin "urbanizacja" dotyczy też wsi, nabierających charakteru "miejskiego", oraz intensywnego rolnictwa, zmieniającego stosunki wodne). W okresach bez opadów "przepływ podstawowy" znacznie obniża się, zaś w okresie opadów narastanie fali wezbraniowej jest znacznie szybsze, osiąga ona wielokrotnie większą wysokość, a szczyt wezbrania nastepuje o wiele wcześniej niż w dolinach z dużą, naturalną retencją ...
Patrząc na możliwości życia ryb, okresy "niżowek" są dla życia w wodach bardzo dewastujące ...
Innym "udziałowcem" w dewastacji retencji wody w dolinach są ... zarządzający lasami ... Lasami, które tracą swoją naturalne funkcje w wyniku przekształcania ich w uprawę drzew i miejsce pozyskiwania drewna ... drenowane bagna, budowane drogi, sposób eksploatacji niszczący niższe piętra lasów ... o tym też można by bardzo długo mówić ...
Dlatego to, co poza korytem rzeki i poza dnem doliny, jest najbardziej istotne dla efektów w postaci wpływania na "betonowanie" i "regulowanie" ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski