Śledząc wątek o wydłużeniu okresu ochronnego dla troci, patrząc na materiały jak to Bałtyk jest zasyfiony, nurkując i widząc, że poza kamieniami/piaskiem w wodzie nic nie ma, dochodzę do wniosku, że dyskusja o limitach, okresach ochronnych, zarybieniach itd to tylko podtrzymywanie trupa przy życiu.
Bez rozwiązania degradacji środowiska żadna akcja chyba nie ma sensu. W jeziorach poniżej 2/3 metrów zaczyna się pustynia, w Zatoce Gdańskiej czasami pojedyncze trawy/zostery się znajdą, które i tak są oblepione ogromną ilością glonów, Zatoka Pucka to jedna wielka bomba glonowa, więc jak w tym wszystkim ma się życie rozwijać?
Pomijam już fakt samych wędkarzy-brudasów, gdzie przychodząc nad wodę, trzeba najpierw pozbierać śmieci, ostatnio dwa worki nad Martwą Wisłą.