radekk napisał:
Witam! Sprawa wygląda następująco: rzeczka Dzierżęcinka w swoim górnym biegu, do miejscowości Manowo. Szerokość 2-3 metry, wody 30-50cm, do tego melioranci, którzy co rok, dwa "czyszczą" rzekę do gołego piachu, wycinając wszystkie krzewy itd. ... Generalnie tragedia, ale pojawiły się pozytywne sygnały: pstrągi! W zasadzie pstrążki po 20-25 cm. Było ich dużo, można było przejść z malutką obrotówką i pobawić się, czasami coś większego się uwiesiło. Wszystkie ryby przeze mnie złowione trafiały do wody - pstrągów z Dzierżęcinki już od kilku lat nie zabieram - jest to rzeka, na której stawiałem pierwsze kroki wędkarskie, mam do niej sentyment.
Ale wracając do głównego wątku tematu: ostatnio usłyszałem, jak jeden z mieszkańców Manowa chwalił się, że podczas jednej wyprawy nad rzekę - oczywiście ze spławikówką i robaczkiem czerwonym, złowił 20 dużych pstrągów! Małe podobno wypuszczał...
Zapytany jak duże te pstrągi powiedział, że wszystkie zmieściły się w jedną reklamówkę... Ręce opadają! Jak taki idiota (inaczej nie umiem go inaczej nazwać) może tak postępować? Ile w takiej rzeczce może być pstrągów? 200? 300? No i kilka takich jego spacerów i nic nie zostanie! Czy tacy ludzie nie rozumieją, że jak się teraz nażrą to za rok już nic nie złowią? Gdzie jest PSR? Gdzie policja? Gdzie reakcje ludzi, którzy słyszą podobne historie? Panowie podpowiedzcie co robić w takiej sytuacji - nie został złapany na gorącym uczynku.
Radku prawda jest okrutna ale do momentu jak nie złapiesz go na gorącym uczynku możemy tylko powzdychać na forum. Pstrążków szkoda bo znam temat czerwonego robaczka na moich rzekach. Lecz ze zgraną ekipą można dużo zdziałać, także głowa do góry i walcz z kumplami o ciek.