Założenie nowego wątku pod tym przekornym tytułem sprowokowane zostało autentycznym wydarzeniem z ostatniego weekendu. Od 15 lat z bratem uganiamy się za kropkami, łowiliśmy na wielu rzekach, wiemy o nich dużo, tak nam się przynajmniej wydaje, wiemy jakie mają zwyczaje, jak są cwane i płochliwe, mamy rekordy ponad 50 (ja) i ponad 60 brat. Ale to co się stało w ostatnią sobotę na małej rzeczce o szerokości 5-6 m wprawiło nas w osłupienie. Otóż brat zaczepił wobler w podburtowym zielu podwodnym i tak nieszcześliwie i niemądrze szarpał, że żyłka strzeliła i wobler został w zielu na głębokości około 1,2 m. Woda była bardzo mętna, nie było go widać. Był wściekły na siebie ale postanowił o niego jeszcze powalczyć. Wymyślił sposób - założył jakąś tanią blachę obrotową i wypuścił około 0,5 m żyłki od szczytówki. Tak przygotowanym zestawem zaczął pionowo w dół dłubać w dno tuż pod burtą, z zamiarem podhaczenia ziela i wyrwania go wraz z woblerem. Oczywiście chlupot był wielki, łacina leciała gęsto, dno przy burcie kłute szczytówką i kilka kawałków ziela - oczywiście bez woblera - wyrwane na powierzchnię. Za 3 czy czwartą próbą podczepienia kolejnego kawałka zielska bratu szczytówka zaczęła pulsować i zszokowany poderwał kija. Na kiju z 0,5 m żyłką walczył pstrąg potokowy, który miał w pysku wszystkie 3 groty kotwicy. Miał równo 40cm i był w świetnej kondycji. Czy ktoś mi teraz powie że pstrągi potokowe to płochliwe i ostrożne ryby? Co o tym sądzicie?
pozdrawiam
Paweł