kaszub1974 napisał:
To, że cała gospoodarka trociowo- łososiowa nastawiona jest na rybaków to o tym wszyscy wiedzą od dawna. To, że instytucje państwowe promują i w głównej mierze finansują taki model gospodarki to też żadna rewelacja. I to niestety jest główny problem znacznie istotniejszy niz wypuszczanie półżywych tarlakow po wydojeniu ikry i mlecza oczywiście.
Obawiam się, że nie rozwiąże go ciągłe pisanie tych samych wyświechtanych komunalów i przekonywamie przekonanych. Zwracam też uwagę, ze te ryby nie żyją w próżni i ich śmiertelność wynikac zawsze bedziez tego, ze ktos bedzie je łowil. Jeżeli chodzi o skutecznosc naturalnego tarla, pojemność tarliskowa rzek i powierzchnie odrostowe to warto zostawić to fachowcom od których zawsxe będziemy zależni i miejmy tylko nadzieje, że obecny model gospodarki trociowej promowany przez państwo ulegnie kiedyś zmianie. Oczywiście dla jasności będzie to się wiązało pewnie z tym że dużą część ciezaru finansowania jego wezmą na siebie wedkarze. Pozdrawiam.
zgadzam sie z Tobą kolego, niemniej dla mnie utrzymywanie trupa na siłę i wrzucanie do wody pieniędzy państwowych, aby napełnic kieszenie kilku osób jest delikatnie mówiąc nietrafionym pomysłem. Zgadzam sie również z tym, o czym pisałeś także przy okazji innych wątków, że wypuszczanie półżywych pokaleczonych i chorych tarlaków też nie ma sensu, ale - uważam, że istnieje rozwiązanie, o którym ja z kolei również pisałem: skoro samce są pierwsze i trzeba czasem je długo przechowywać (co związane jest z bardzo wysoka śmiertelnością na skutek stresu itp. czynnikow) to może pobrać nasienie do krótkotrwałego przechowania (1 msc) lub mrozić (nawet do 25 tys lat). nasienie samców traci sporo na swojej przydatności do zapłodnienia własnie na skutek stresu, poza tym można nasienie mrożone skolekcjonowane wykorzystać kilka razy, a kolejne samce do tarła odłowić i wykorzystać raz na 5 - 10 lat. w przypadku samic sprawa jest troche trudniejsza, ale wydaje się, że pozyskujemy samice w jednym terminie (oczywiście najlepiej by było w szczycie ciągu tarłowego) i wycieramy z użyciem anestetyku i metody pneumatycznej ograniczającej uszkodzenia powłok ciała do minimum. w przypadku braku gotowości samicy wypuszczamy i tyle. Myślę, że problem w tym, że ilość pracy, która na początku wydaje sie byc duża przeraża ludzi, a de facto wcale jej więcej nie ma, a i rozwiązania obecnie dostępne znacznie ułatwiają pracę ichtiologom.
pzdr
ichtiolog m