hi tower napisał:
Zresztą wątpliwe by takie miarodajne badania były możliwe do przeprowadzenia. Uprzedzają pytania "lajkoników" wyjaśniam iż specyfika budowy, behawioru oraz preferencji siedliskowych obu tych gatunków powoduje że są praktycznie nie do uchwycenia standardowymi nieselektywnymi narzędziami stosowanymi w inwentaryzacjach i monitoringu ichtiofauny strefy przybrzeżnej Bałtyku. Oczywiście trafiają się zaplatane siatkę skrzelową czy podczas połowów włoczkiem. Jednak w pierwszym przypadku ma to miejsce kiedy w siatkach jest "nakalone" (termin rybacki, prawdopodobnie poch. z jęz. kaszubskiego) zielskiem i w tym zielsku siedzą owe rybki. Natomiast połowy włoczkiem z zasady rzadko są prowadzone w miejscach typowych dla występowania igliczni i wężynki. Tak więc w ich przypadku trzeba najczęściej opierać się na tzw wiedzy eksperckiej która jest mniej lub bardziej subiektywna. Mimo to uważam że wypowiedzi w formie stwierdzenia, padające z mojej strony czy też Maćka, jako praktyków nie wymagają każdorazowego podpierania się wynikami badań.
Jedyną siatką jaką można by je łowić jest sieć do połowu tobiaszy celem pozyskania na przynętę do połowu węgorza (chyba ze naukowcy mają podobne do kaszubskiego "grałówca" narzędzia złużące pobieraniu próbek do badań). Koniec tej sieci to drobna firanka lub podobnie gęsty worek, przez którą nie przepłyną drobne rybki. W czasach gdy pomagałem ojcu w rybołóstwie miewaliśmy też w niej iglicznie, wężynki i sporo ciernika ale połowy takie prowadzone są głównie latem więc nie są miarodajne i nikt sobie w tych czasach tą drobnicą nie zaprzątał głowy, nie wybierał itp. Pewnie większość uciekała z sadzyków bo przy wysypywaniu przynęt w czasie zakładania na haki jakoś ich już nie było.