Niestety analiza takich danych nie jest aż tak prosta, w przeciwnym razie MIR-PIB byłby niepotrzebny i nie piszę tego po to, by wskazać na ważną rolę tegoż Instytutu, z uwagi na powinowactwo zawodowe, bo już takowe nie istnieje...
Takie dane mogą być równie optymistyczne co pesymistyczne. Dlaczego? Zależy jak na nie spojrzysz - wskazują na spadek połowów, a zatem mniej ryb pada łupem rybaków, a więc więcej zostaje w środowisku.
Fakty są takie, że rybołówstwo łososiowe i trociowe podupadło. Ma to związek ze zmniejszającym się limitem Polski, który obecnie wynosi około 6000 łososi, stąd nawet nie możemy zaraportować więcej. Mały limit krajowy ma konsekwencje dla pojedynczych rybaków. Po rozdzieleniu kwoty na jednostki, rybak może złowić raptem kilkadziesiąt ryb. Mamy zatem do czynienia ze spadkiem opłacalności połowów tych ryb. W "branży" pozostali rybacy o stalowych nerwach, bo spływać do portu z połowem ponad limit pod groźbą wysokiej kary, to ryzykowna gra. Nie bez znaczenia ma zakaz stosowania pławnic od 2008 r., zmniejszających wydajność i skracając okres efektywnych połowów. Bo choć dane są już z okresu po zakazie, to przekwalifikowanie jednostek zajmuje więcej czasu
Dlaczego natomiast spadły wyładunki troci? Odpowiedź jest prostsza niż można przypuszczać. Wile łososi było raportowanych jako troć, bo ta nie ma limutu. A więc oba gatunki są ściśle powiązane w wyładunkach, przynajmniej w Polsce i do tego oficjalnie się przyznajemy jako kraj.
Z liczebnością populacji ryb w morzu jest raczej ok, gorzej z kondycją populacji, o której coś napisałem tutaj:
http://www.fors.com.pl/forum-wedkarskie/9-forum-ogolne/114556-w-sprawie-ochrony-keltow-lososia-i-troci-wedrownej#156762 Również rzeki są problemem, a do tego doszły warunki pogodowe w ostatnich sezonach...