Miałem podobnie dwa tygodnie temu na zawodach muchowych. Przyjechałem na zbiórkę, przerzuciłem sprzęt do auta kumpla, pojechaliśmy na pierwszą miejscówkę. Obaj w spodniobutach obładowani sprzętem zabieramy się do montażu zestawów, a ja nie mam kołowrotka, został w moim samochodzie... Dobrze, że było niedaleko. 20 min i byliśmy z powrotem. Ponowne ubieranie wszystkiego... Jakby tego było mało zapomniałem z auta telefonu i nie miałem czym robić zdjęć rybom na miarce. Dobrze, że kolega nie taki gapa
Koniec końców dzień skończył się miło. Złowiłem dwa lipienie, które dały mi 3 miejsca (ex aequo z innym gościem)