Witam. Od środy rozpocząłem można powiedzieć planowany urlop. Po czterech tygodniach przerwy , głodny wrażeń , pięknych widoków no i tego czegoś co następuje w najmniej przewidywalnym momencie. Po krótkiej nocy, szybkim śnie, tylko droga i melduje się nad rzeką. Powitanie miałem iście dżdżyste. Nie wiem, czy to niebo płakało z obecnego rybostanu rzeki i mnie ostrzegało. Czy też godnie mnie przywitać iście trociową pogodą, taką jaką pakerki lubią najbardziej. Wachlarz pogodowy miałem cały, brakowało tylko burzy. Woda na niskim poziomie, lekko trącona. Przez dwa dni zrobiłem cztery różne odcinki, no i pełny zawód, bez kontaktu fizycznego jak i wzrokowego. Myślę tylko, że to dobrego , złe początki. Wyzwanie sam sobie rzuciłem, także walczę aż osiągnę zamierzony cel. Do następnego.