Danielu,
Wciąż pokutuje odziedziczone po PRL-u myślenie, że wszystko jest wspólne, szczególnie gdy idzie o skwapliwe korzystanie z tego co wspólne. Ludzie nadal myślą w kategoriach "my-oni". "Oni" to zła władza, która wypięła się na ludzi i ich sprzedała, zaś "my" to porządni ziomale, którzy muszą sobie jakoś radzić. To jest obraz świata który buduje mury między ludźmi, ten obraz powoduje, że wysoki urzędnik przemyka szybko do swojego samochodu z przyciemnianymi szybami, zaś prosty lud jak ma tylko okazję krzyknie za nim "Ty h***". Obraz świata polegający na tym, że istnieje tylko "my" powoduje zaś, że burmistrz idzie ciemą uliczką i podnosi pijanego sąsiada z ziemi, ten zaś jest bardzo zmieszany i na drugi dzień idzie do urzędu z przeprosinami. Świat w którym istnieją więzi społeczne między wszystkimi ich warstwami nie będzie idealny, jak w podanym przykładzie z pijanym człowiekiem... ale będzie to świat wzajemnego szcunku. Szanować i budować to co jest, a nie uciekać się do krótkich i krytycznych ocen, które nic nie wnoszą do tematu.
Pojęcie wspólnoty zakłada przede wszystkim wspólną odpowiedzialność. Myślę, że istnieje sposób na naprawę ludzi, ale tego się nie osiągnie odseparowanymi projekcikami. To musi być kompleksowy program dla regionu, poprzedzony badaniami społecznymi... program który uwzględnia takie detale jak struktura zatrudnienia, czy też rentowność OS Parsęta w październiku. Cały potencjał trzeba obliczyć i dokonać waloryzacji całego regionu. Ludzi, szczególnie prostych ludzi, nie można zostawić samym sobie. Trzeba im pomóc, przede wszystkim pomóc im zmienić swoje nastawienie z rezygnacji na optymizm.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek