muszkarz napisał:
Szanowny Panie Standerus nie rozumiem skąd u Naczelnego tyle wrogości ,czy każdy musi wyrażac sie pochlebnie o Waszym czasopiśmie, nie podoba mi się i postanowiłem poświęcić swój czas ,żebyście byli lepsi lub też dążyli to tego ale czy warto skoro uważacie ,że wszystko jest super .
Co do mojej wiedzy na temat 2 wędek to jak będziecie w pełni pisać profesjonalne teksty to może kiedyś zdecyduję się na podesłanie wam materiałów które gromadzę od lat.Chciałem nadmienić ,że wypowiadam sie tylko o artykułach o wędkach 2 i metodzie z nimi związanymi.
Spędzam nad woda z 2 wędką około 250 dni w roku bo tylko tym się zajmuję .Nigdy nie reagowałem na krytykę wrogo ,rzucając słowami w stylu "prowincjonalizm " i myslę ,że powinien Szanowny odrobinę wyluzować.
Na zakończenie proponuję wszystkim zainteresowanym przed zakupem Sztuki Łowienia dobrze przeczytać artykuły i nie dać się złapać na ładne zdjęcia i papier a raczej zwrócic uwage na merytoryczne aspekty wydawnictwa które z każdym wydaniem pozostawia wiele do życzenia.
Już mówię skąd.
Ponieważ mam do czynienia z anonimem, który za wszelką cenę usiłuje udowodnić naciągane tezy, dając trochę znaki problemu przeczytania ze zrozumieniem, zarówno tekstów w gazecie jak i postów tutaj. Na siłę szukając dziury w całym, nie prezentując konkretnych, merytorycznych wypowiedzi, dodatkowo nie robiącym nic by przedstawić swoją wiarygodność i pozycję do recenzjowania czegokolwiek. W dość nieprzyjemny, prawie obraźliwy sposób odnosząc się do naszych autorów, strzelając na ślepo, a tego nie lubię bardzo. Z prostego powodu - wiele wysiłku kosztuje czasem nakłonienie kogoś by znalazł pomiędzy pracą, domem i rybami, wyprawami, budową wędek, wyjazdem na łowisko, choć chwilę i napisał artykuł. Na ogół prosimy bardzo poważnych ludzi, zajętych, zabieganych, usiłując ich do podzielenia się swoją sporą wiedzą. Nasi autorzy zawsze są doświadczonymi wędkarzami, mającymi ogromną wiedzę i doświadczenie, stąd bardzo irytują mnie Pańskie pogardliwe uwagi w ich stronę. Po prostu, obawiam się zarżnięcia naszego rynku, sytuacji gdy znowu wrócimy do braku publikacji, bo mało kto będzie chciał o sobie czytać takie rzeczy od jakiegoś anonima z kosmosu. Ponoć eksperta w dziedzinie, choć niestety o konkretach ani widu, ani słychu na razie.
Z pokorą zawsze słucham cierpkich słów od czytelników, każdy post jest czytany i przeze mnie i przez nasz team redakcyjny, rozmawiamy później na ich temat, starając się poprawić kolejne numery wg sugestii osób, które prezentują sobą więcej niż anonimowy nick na forum. Najchętniej, gdy jest to rzeczowa krytyka - nie podoba się ten i ten artykuł, bo z doświadczenia wynika inaczej, lub czyimś zdaniem problem został zbyt ogólnie potraktowany etc...
Pomaga nam to robić lepszy magazyn, lepszy produkt, bardziej dopasowany do oczekiwań czytelników. Zdaję sobie sprawę z wielu, bardzo wielu niedociągnięć naszego magazynu, ale akurat tematy przez Pana poruszone, co do których ma Pan wątpliwości są.. No stawiają mnie w kłopotliwej sytuacji. Czy Krzysztof Zieliński trzymał kiedyś w ręku wędkę dwuręczną? Co odpowiedzieć, żeby nie obrazić lub nie ośmieszać publicznie? Polecam poszukanie, kim jest ów autor i nie brnięcie w kompromitację dalej, może się okazać, że owszem, pewnie nie spędza 250 dni nad wodą, ale doświadczeniem Szanownego Pana przerasta i po prostu wie więcej? Podobnie kilku innych autorów?
Proszę przeczytać swoje posty i zastanowić się, jaka konstruktywna krytyka z nich wynika? Cokolwiek z nich wynika? Czy słuchając takich uwag, możemy cokolwiek zmienić, by robić lepszy magazyn, co rzekomo jest celem Pańskich wypowiedzi? Nawiązała się jakaś merytoryczna dyskusja na argumenty, czy też udowadnia Szanowny Pan takie sobie pojęcie na temat, w którym się wypowiada? Bo trochę tych twierdzeń, w temacie wędek dwuręcznych, które Pan tu z taką zaciekłością przytacza jest... no nie wiem, co najmniej wątpliwych.
Nie wiem, czy kiedyś będziemy godni tekstów osoby spędzającej 250 dni w roku nad wodą...
Pomyśleć tylko, że najlepsi łososiowcy w Europie, łowiący zarówno u nas jak i w stanach, dobijają do 200 dni, i jest to hardcore, przez który rozpadają się małżeństwa, nie ma czasu praktycznie na nic po za łowieniem... Myślę, że musi być Szanowny Pan jednym z najbardziej uznanych i doświadczonych wędkarzy NA ŚWIECIE, wyrabiając więcej dniówek niż zawodowi przewodnicy... Naprawdę żal, że mając takie doświadczenie i możliwości nie zechce się Pan nim podzielić - czekając na nie wiem co? Aż nasz magazyn okaże się być godnym Pańskiej publikacji? To może gdzieś w necie chociaż? Czy w bardziej profesjonalnych magazynach?
Bo ja czym dłużej czytam, tym bardziej jest dla mnie Pańska osoba i twierdzenia niewiarygodna. Przepraszam za to najmocniej, ale mieliśmy już kilka podobnych przypadków eksperckich, zawsze unikających jak ognia jakiejkolwiek weryfikacji wiarygodności. Głównie na jerkbait.pl cierpieliśmy od inwazji ludzi łowiących po kilkanaście 20 - 30 funtowych łososi w sezonie, szczupaki po 135cm w liczbie kilku na wyjazd i łowiących właśnie 200, 250, czasem nawet ponad 300 dni w sezonie. Stąd jakoś uprzedzony jestem do takich twierdzeń, bez możliwości ich weryfikacji.
Ale, czemu nie, niezależnie czy jest to swoista forma antyreklamy czy konkurencji na siłę, czy też rzeczywiście głos zatroskanego.
A z mojej strony. Myślę, że czytelnicy forum są w stanie wybrać dla siebie informację i wyświetlić sobie obraz tej sytuacji, z naszych rozmów tutaj. I czy warto słuchać anonima, czy lepiej sprawdzić samemu?
I proszę zrozumieć, nie jest to z mojej strony agresja czy wrogość, co raczej zirytowanie dość bezpłodną dyskusją. Chętnie posłucham o Pańskich doświadczeniach, chętnie usłyszę od Pana dlaczego uważa Pan, że autor się myli, jak to wygląda Pańskim zdaniem. Najchętniej, to chciałbym wiedzieć z kim rozmawiam, bo na razie to takie strzały znikąd. A wygląda że może być Pan naprawdę bardzo doświadczonym muszkarzem, trochę inaczej po prostu traktuje się posty wiedząc z kim się rozmawia.
Ma Pan pełną moją gotowość do szczekania pod stołem i posypywania głowy popiołem. Namawiam kolejny raz, do znudzenia, do coming-out'u i uniesienia przyłbicy.