Każdy "zamiennik" jest z natury gorszy od "oryginału". Dziki smolt pod każdym względem deklasuje faszerowanego od narodzin wysokobiałkowymi paszami, antybiotykami i chemią w okresach zachorowań swój hodowlany substytut.
Wyobrażmy sobie samą zmianę jej środowiska z przytulnego stawu z karmnikiem na dziką rzekę wypełnioną drapieznikami, w której żeby przezyć trzeba zamiast swobodnie opadającej karmy złapać kiełża lub chruścika wirującego w nurcie. Naturalny narybek, który od narodzin stawia czoła naturalnym przeciwieństwom z miesca nokautuje współbraci "z probówki". To są takie drobne, może i żartobliwe fakty, które mają niestety przełożenie na jakość i kondycję wstępujących na tarło dorosłych ryb. Swoiste uposledzenie odporności ryb "sztucznych" pokutuje w momencie gdy organizm ryby jest wystawiony na najcięższy wysiłek - tarło.
Gdybym mógł, zamieniłbym wszystkie pieniądze inwestowane w produkcję smoltów na udrożnmienie dorzeczy, likwidację zabudowy poprzecznej i powoli, ale skutecznie wspomagając ryby ochroną w okresie tarła zaczął realnie odbudowywać populację troci i łososia.