Nie ma co kombinować jak "koń pod górę", bo niedługo w sprzedaży będzie odczepiacz wyposażony w napęd. I nie ma znaczenia, czy prąd wody jest silny, czy słaby, czy blachę trzeba ściągnąć z wysokiego drzewa, trzcin, czy z podwodnego konara. Mało tego, nie potrzebuje żadnej bateryjki, ani niczego, na co musiałby wędkarz marnować pieniądze aby działał. Wymiary tego urządzenia (wbrew pozorom bardzo prostego) to ok. 100 mm x 30 mm x 30mm.
W fazie testów wykazywał wręcz fantastyczną zdolność do przebijania się przez nadwodne i podwodne zarośla. Pamiętam, jak przerzuciłem niechcący blachę na drugi brzeg Warty, tak iż utkwiła ok. metra w głębi nabrzeżnych zarośli. Uważałem ją za straconą, jednak to cudeńko bez trudu "dobrało się" do przynęty, a moje złocisze zostały w portfelu.
Bardzo lekkie (nie ma potrzeby dużego ciężaru), nie szoruje po dnie, konstrukcja aluminiowa z elementami z tworzywa sztucznego i drutu. Zasięg ograniczony chyba tylko długością linki. Po prostu stanowi rozwiązanie odwiecznego problemu spinningistów, tak jak samochód rozwiązał problem transportu, papier pisania, a żarówka oświetlenia. Cena raczej nie będzie odbiegać od innych odczepiaczy na rynku. Oczywiście nie każdą przynętę da się odczepić, ale ja odzyskiwałem tym 9 na 10 blach, bez denerwowania się czy odczepiacz dojdzie, czy nie. Pozdrawiam.