Nie faworyzuję żadnej z tych metod - każda daje wielką satysfakcję, jeżeli przynosi efekty.
Czasami w cieplejszym sezonie, kiedy zbiórki są na porządku dziennym - a ja uwielbiam łowić na suchą - biorę ze sobą trzy wędki.
Do suchej, nimfy i spinn. Siadam sobię nad brzegiem mojej rzeki, zapalę fajeczkę (albo dwie) i obserwuję wodę w nadziei, że ujrzę jakąś zbierająca rybę. Jeżeli w danej miejscówce coś zbiera, to rzucam na suchą. Jeżeli nie, to obławiam spinnem a później podchodzę bliżej i dokańczam nimfą. Nie wybieram zbytnio zakrzaczonych odcinków ale w średnio trudnych daje radę z manewrowaniem kijami tym bardziej, że lubię powoli dokładnie obławiać odcinki zamiast ścigać się z innymi. Obławiając powoli miejscówki często dopiero wtedy można zauwaćyć ile życia jest w wodzie