Dzepetto napisał :
"Sam robiłem woblery taką metodą i będę jej bronił do upadłego. Ryba nie ma prawa ani wyrwać, ani wykręcić oczka jeśli wobler jest zrobiony poprawnie, tzn z lipy, lub innego dość twardego drewna, a oczka są wkręcone i zaklejone w otworach o mniejszej średnicy niż sam "wkręt", który też powinien mieć odpowiednią długość."
Też dość dawno nie zaglądałem do tego tematu
ale już nadrabiam
:
"Drobna" różnica
- nie napisałem o "wyrwanym" bądź wykręconym oczku lecz o "urwanym ( ukręconym ? ) ogonie woblera ! Czytaj proszę ze zrozumieniem !
Chodzi o to ,że sam widziałem takie woblery ( konkretnie Gębale ale również w ten sam sposób robione inne woblery anonimowych twórców ...sam posiadam takowy jeden wyjęty z rzeki , którego "ogon" był po prostu odłamany ...) , które najzwyczajniej w świecie .... złamały się w części ogonowej podczas holu ryby ( nawet nie okazowej
...) - stąd moje określenie o urwanym/ukręconym ? ogonie takiego woblera ...
Gdybyś wykonywał tą techniką woblery z drewna twardszego i bardziej wytrzymałego od lipy , to prawdopodobieństwo ich złamania byłoby tylko odpowiednio mniejsze ale nie wyeliminowane niestety
( to tylko prawa fizyki - wierz mi ,że nawet niewielka teoretycznie dźwignia , której wystąpienia podczas holu nie można wykluczyć , może zdziałać wiele złego ..)
Stelaż z dobrej jakości drutu nawet po ew. zniszczeniu korpusu woblera , obojętnie z czego byłby on wykonany , pozwoli utrzymać Ci na wędce tę jedną , jedyną "rybę życia" być może - twierdzisz ,że takich nie ma co prawda , ale życzę Ci , abyś się mylił
.
Przez własne wygodnictwo ( żeby nie powiedzieć lenistwo
..) ryzykujesz stratę takiej ryby . To dziwne , zwłaszcza jeśli robisz te przynęty dla siebie
, bo wielu "producentów" siłą rzeczy upraszcza swoje "wyroby" wg zasady " maksimum zysku przy minimum nakładów " , albo " byle jak , byleby tanio i się sprzedało ..) . Nie sądzę jednak , aby była to praktyka godna pochwały