Odpowiem też tylko raz.
Panie "Zielony", chciałbym jako do tej pory bierny obserwator tej całej żenującej sprawy zauważyć, że dopuszcza się Pan, wraz z kolegami sportowcami, różnych metod, żeby zdekredytować osoby, które usiłują wyprostować wieloletnią samowolkę wędkarzy wyczynowych. W ostatnim swoim wpisie stosuje Pan do tego przekłamania i pomówienia. Łatwo potwierdzić, że Pan "Hrabia" już od wielu lat wypowiadał się negatywnie na temat sposobu rozgrywania zawodów sportowych w muszkarstwie. Z tego, co pamiętam, to około trzech lat temu próbowano zatkać "Hrabiemu" usta pomówieniami związanymi z brakiem opłaty za wędkowanie. Już wtedy na forach były sugestie, że ukartowano typową "ustawkę", ale teraz Pan to potwierdził pisząc - "... wędkarzy startujących w zawodach, bo to oni przyłapali go...". Inni zawodnicy najwyższej rangi, tylko czekali na rozwój sytuacji, bezprawnie dokonując przez parę tygodni publicznego linczu.
Pisze Pan też, że dla uczestników MME wizytowanie zawodów przez pracowników Urzędu i Straży było dość upokarzającym przeżyciem. Chciałbym tylko przypomnieć, że jeszcze bardziej traumatycznego przeżycia doznaliśmy kilka lat temu, podczas Memoriału Brudzińskiego, kiedy obrażony w swojej dumie działacza kontrolował Pan, wraz z kolegami, uczestników wspomnianych zawodów koleżeńskich, nawet żądając odwijania woderów, gdzie rzekomo miały być ukryte pstrągi. Tak więc, spokojniej Panie "Zielony" w swoich osądach. Każdy obywatel RP, a nie mówiąc już wędkarz, ma ustawowe prawo wystąpić do stosownych organów z prośbą o wyjaśnienie sprawy, skoro nie znajduje tego, np. na powołanym specjalnie do szybkiej komunikacji Forum PZW. To nie jest "donos", ani "naruszenie dobrego imienia", to są poczynania idące w kierunku ustalenia prawdy, bo jak widać sam fakt zwycięstwa w MME jest dla niektórych ponad wszystko.
Jako "starej" daty muszkarz, ze smutkiem muszę stwierdzić, że wędkarstwo zawodnicze podąża w niewłaściwym kierunku. Z jednej strony niby podtrzymuje się etos angielskiego, uprawianego przez dżentelmenów muchowania, a z drugiej realizuje wyczyn, dla którego spełnienia nagina się nawet obowiązujące prawo krajowe. Poza tym, tak po ludzku - jak można dopuszczać do punktowania, a co za tym idzie świadomego i celowego połowu rybek za pomocą wędek. Rybek, które jeszcze nigdy w życiu nie odbyły tarła, i z których część na pewno zdechnie na skutek doznania nadmiernych manipulacji. A nie zapominajmy, że dokonuje tego, w jednym czasie i na jednej wodzie, liczna grupa wyspecjalizowanych aż do bólu wędkarzy, którzy podhaczają przez 2-3 dni tysiące ryb. Tysiące ryb razy liczba zawodów. Poza tym to puszenie i uważanie się za elitę wędkarzy wogóle. Wędkarzy, którzy nadają ton wszystkiemu, co dzieje się w polskim wędkarstwie i wszystko mogą. Ostatecznie, co to takiego znowu wielkiego, że zdobyło się jakieś mistrzostwo w wędkarstwie. Coś innego, kiedy na przeciwko siebie stają ludzie. Ale ryba w konfrontacji z człowiekiem jest postawiona z góry na straconej pozycji. Przysłowiowy "Anglik" robi to wyłącznie dla sportu rekreacyjnego, a jeżeli już musi się ścigać, to robi to z poszanowaniem ryb i przepisów. Między innymi odbywają się mistrzostwa Europy i Świata w dojeniu krów, bez żadnej straty dla stworzonej do tego krowy. Zadaję pytanie - Czy te mistrzostwa, jako takie, różnią się splendorem od mistrzostw wędkarskich? Powiem krótko - wstyd!