Krzysztofie drogi,
wiem, że ten apel to nawet nie do mnie kierowany, bo o muszkarstwie wiem raczej niewiele - ot, latam sobie ze swoją kiedyś kupioną "szóstką" na nizinach. Nie porwę więc tłumów, autorytetem to nawet nie chciałbym być, lecz mimo wszystko, dalsze kilka słów komentarza.
Twoje, jak to określiłeś, wołanie o pomoc, szczególnie w swojej końcowej części jest dla mnie bardzo naiwne. Marzyć nikt Ci nie zabroni, jednak nie wierzę, daję słowo - nie wierzę, by dzięki "pracy u podstaw" prowadzonej na forach wędkarskich zmieniła się nasza szeroko pojęta wędkarska rzeczywistość. Da się zadziałać na jednostki, ale masy nie zmienisz. Tak jest to już jest skonstruowane. Był sobie np. taki Jacek Jóźwiak, popełnił wg mnie fajną książkę (wiem, że postać kontrowersyjna, ale zostawmy to na boku), też miał osobowość wizjonerską, zbudował bardzo duży portal, coś robił. Ale przede wszystkim gość miał charyzmę i to widać nawet w tej wspomnianej książce. Dzięki niemu moje wędkowanie nie utknęło w szarej dup..ie, zacząłem się jakoś powoli rozwijać. Do tego zostałem zmuszony do pracy nad językiem, którym się posługuję, nagle ktoś powiedział, że moje zdjęcia są do luftu, ale jednocześnie pokazał co zrobić, by były lepsze. Facet zaszczepił we mnie jakąś solidność, nową jakość spojrzenia na moje hobby. W zasadzie słowo hobby aż głupio brzmi, w konfrontacji z tym, jak głęboko postrzegam to zajęcie. Pasja i tyle. Można powiedzieć, że Jacek też pełnił takie "dyżury", bo w zasadzie nie znam przypadku, by komuś odmówił pomocy, zawsze chętnie dzielił się wiedzą. Tyle, że nie wprost - zmuszał do szukania, myślenia, sam jedynie wskazując kierunek. Bo po co błądzić. Nie chciał być autorytetem (przynajmniej oficjalnie), ale dla wielu był. Potem była krótka akcja na forach, właśnie muszkarskich, ludziska go sponiewierały. Bo co? Bo sobie rybki powklejał, bo puścił kilka bajek, bo pic i fotomontaż. Tak się skończyła era człowieka, dla mnie w pewnych kwestiach autorytetu (podkreślam - w pewnych), który zwykle przecież wiedział co i jak komu odpisać, nieźle zamykał idiotom mordy. Swoje wiedział. Mimo to i on idiotów nie wytrzymał. Ludzie zamiast skupić się na tym wszystkim, co dla wędkarskiego Internetu zrobił, woleli widzieć w nim kanciarza i snuć swoje chore intrygi.
Dlaczego się rozpisałem tyle na temat J. Jóźwiaka? Nie bez kozery. Otóż wymieniasz kilka osób, nazwisk do tego forowego dream team'u. Teraz pytam - skąd masz pewność, że spełnią swoją rolę? Skąd masz pewność, że będą mieć to coś, co pociągnęło sporo osób za Jóźwiakiem? Trzeba mieć charyzmę, gruby pancerzyk chitynowy i być pisatym. Wolontariat? Ile osób Ci na to dzisiaj pójdzie? Ludzie nie mają czasu. Nie mają czasu, bo nie mają pieniędzy. Nie mają pieniędzy, bo to Polska. Wielu z nas może coś o tym powiedzieć, jednak przecież nie będziemy biadolić o braku kasy i bolączkach tego kraju, bo to forum hobbystyczne. A wspomniany syf zostawiamy przed wejściem, bo i tak na co dzień jest go po nozdrza. Próbuj, trzymam autentycznie kciuki, ale to nie jest wyjście. Judymów nie ma, a nawet jeśli kilku znam, to na dyżury dojeżdżają rowerami i są jeszcze na etapie specjalizacji. Potem i tak większość wsiądzie do auta, bo za jakie grzechy mają się tłuc kolejną jesień w deszczu przez błocko? Zostaje Krzysztofie garstka. Garstka nie stworzy dyżurnej obsady, garstka się z czasem wykruszy. Bo jak sama nazwa wskazuje to mały twór, który z natury rzeczy nie może być trwały.
Napisałem już, że fora są tworem niestabilnym. Dodam teraz - niewdzięcznym. I nie pisz mi błagam o obowiązkach obywatelskich z forami w tle, gdy niemal pod domem mi rozkopują dopływ Wełny. Z czym chcesz przegonić Skandynawię i Stany? Z tymi politykami, z tym niegramotnym narodem i rzeką pełną jelczyków. Też je lubię łowić, ale to trochę za mało. A obowiązek obywatelski działa w społeczeństwach obywatelskich - ergo, u nas kiełkuje, raczkuje i czeka na nasze wnuczęta. Judym, dyżury, obowiązek... piszę to właśnie będąc na nocnym dyżurze w jednym ze szpitali. Tyle, że tu mi za to płacą, choć zdarzało się mieć i wolontariat. Oj, i to nie raz. Tyle, że z niego, bym nie wyżył. A wolontariusze, co domki dla pstrągów na Flincie budowali, właśnie patrzą jak im kopary rozwalają ich pracę. W majestacie prawa. Sorry, ale Twoja, na pewno szczera i fajna w zamiarach, odezwa do ludu, do mnie nie trafia. To nie jest takie proste. Nie przez forum, nie samym wolontariatem i nie z garstką pasjonatów.
PS
A teraz najlepsze. Straciłem na ten pożal się boże wywód blisko godzinę. Za kilka dni, w najlepszym wypadku tydzień, post zleci w dół, a moje, Twoje, nasze złote myśli pójdą w sieciowy niebyt. Dla mnie to trochę deprymujące i na pewno nie stanowi motywacji, by wyrzygiwać się częściej intelektualnie ze złotych myśli. Jednak - dziś mam nockę...