Etyczne wędkarstwo polega na tym, że gdy jesteś głodny, łowisz tyle ryb ile jesteś w stanie zjeść ty i twoja głodna rodzina i więcej ryb tego dnia nie kaleczysz.
Etyczny sex polega na tym, że gdy chcesz mieć potomka, wypytujesz swoją połowicę o jej płodne dni i dokonujesz zapłodnienia. Więcej nasienia niż to potrzebne nie marnujesz, nadmiar energii poświęcasz na pracy, aby twoja luba nigdy nie była głodna.
Nieetyczne wędkarstwo tak jak nieetyczny sex to bezpodstawne kaleczenie ryb gdy nie jesteś głodny oraz marnowanie nasienia gdy wcale nie myślisz o kolejnym dziecku. Ale....
Ale są jeszcze przyjemności? Tak są, niewątpliwie. A po co one są? Te przyjemności są po to abyś był dobrym łowcą i utrzymał dobrą formę. To może przydać ci się gdy naprawdę będziesz głodny. Natura nie chce byś utracił te umiejętności - podświadomie więc ćwiczysz. Gdy masz dobą formę, ale ćwiczysz dalej... wtedy już na 100% jesteś nieetyczny.
Ale...
Gdy uprawiasz sex dla przyjemności, między tobą a partnerką wytwarza się więź emocjonalna. Podtrzymujesz ogień miłości, który ma różne oblicza, ale również to zwierzęce. Przenikacie sobą, jesteście również przyjaciółmi, możecie na sobie polegać. To ma sens.
Gdy łowisz ryby dla przyjemności, nie jesteś już taki jak ci co spędzają każdy weekend przed telewizorem. Między tobą a przyrodą wytwarza się więź, której nie da się w inny sposób wytworzyć. Bez ryb, tak jak bez baby nie będzie przyjemnie na tym świecie. Jesteście przyjaciółmi. Możecie na sobie polegać.
I...
Gdy ktoś podniesie rękę na twoją ukochaną, wytworzone między wami więzi spowodują, że rzucisz się instynktownie do obrony.
A gdy ktoś podniesie łyżkę od koparki na twoją rzekę - zaprotestujesz o wiele wcześniej niż inni członkowie społeczności. Jesteś przyjacielem rzeki i nikt nie jest takim jak ty. Bo to właśnie ty widziałeś wyjście czterdziestaka spod konara i to właśnie ty widziałeś brodźca piskliwego na piaszczystej wyspie i zimorodka na nadbrzeżnym krzaku.
Wniosek - przyjemności tworzą więzy i zażyłości. Gdyby łowić tylko etycznie i dla mięsa, to przy obecnym zagęszczeniu ludności łowiłbyś tak rzadko, że więzi nie byłyby należycie pielęgnowane. Wracając o kiju dziesięć razy z rzędu, czułbyś się jak panienka która odbyła dziesięć stosunków z facetem który miał za wcześnie. Aby te więzi były silniejsze, wiesz, że do tego potrzebne są ryby. Zbierasz kumpli, rozmawiasz z nimi o rybach. Dochodzicie do wniosku, że zbyt wiele ryb nie można jednak zabierać.
Im więcej takich jak ty chętnych do łowienia tam gdzie łowisz, tym większy musi być procent ryb wypuszczonych. Pokaleczone ryby zyskują jednak nowych potencjalnych obrońców. Nie pozwolicie przecież grzebać meliorantom w korycie waszej ulubionej rzeki. Inni członkowie społeczeństwa mają was za dziwaków, ale to wy pierwsi stajecie w obronie ryb i ich środowiska. To się nazywa symbioza, a zarazem usprawiedliwienie całej tej zabawy.
Kto zaś jest pretendentem do świętego, może bronić wszystkich kobiet, choć z żadną nigdy nic. I może bronić rzek, nie łowiąc nigdy ryb. Tylko szansa na wystąpienie świętych w społeczeństwie jest tak nikła, że trzeba polegać na nieetycznej przyjemności.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek