TEMAT: Żona trociarza. Metody, przynęty, sprzęt, miejscówki itd..

Czyli jak Ją przekonać do paru dni samotności.???

Puść jej film "Rzeka życia" - jeśli po tym filmie nie zrozumie - raczej ciężko będzie ją przekonać

Chociaż, kiedy zobaczy Brada Pitta rzucającego sucharka po ogromnego pstrąga, poczuje klimat filmu - powinna zrozumieć powody dla jakich "uciekasz".

Kawał z tematu humor :

Czterech żonatych mężczyzn w spotka się na rybach.
Jeden z nich mówi:
- Nie macie pojęcia co musiałem przejść, żeby dzisiaj tu być.
Musiałem obiecać żonie, że posprzątam cały dom.
Na to drugi:
- To jeszcze nic, ja musiałem obiecać, że pomaluję kuchnię
Trzeci:
- To macie dobrze... ja będę musiał przejść całkowity remont łazienki...
Czwarty nie odezwał się ani słowem, jednak pozostali nie dają mu spokoju:
- A ty co? czemu nic nie mówisz? Nic nie obiecałeś żonie?
- Nie - odpowiada czwarty - po prostu nastawiłem budzik na 3:00 rano,
gdy zadzwonił, potarmosiłem żonę i zapytałem: "seksik czy rybki?"
Usłyszałem: "Czyś ty zwariował, która godzina? daj mi żesz spać!!!
odpit... się, kije są na pawlaczu..."

Próbujcie Panowie

Witam,
nie chodzi o przekonanie, zona powinna wiedzieć że wędkarze raz na jakiś czas wylatują z domu na ryby i powinna to zrozumieć. Jeśli nie to z przekonaniem jest różnie nawet jak nic nie powie to focha strzelać będzie po powrocie. Ja na szczęście mam luz, choć rzadko wyjeżdżam na dłużej niż jeden dzień.

Cześć, moja żona jeszcze nigdy mi nic nie powiedziała co do moich wędkarskich wypadów - na szczęście ona to rozumie,ale niestety nie chce dać się w to wciągnąć, ale zmieni zdanie jak ją w końcu zabiorę nad swoją tajną pstrągową rzeczkę pod koniec kwietnia - jak złowi kilka kropkowańców to może zmieni zdanie...

Moja pani również nie ma nic przeciwko mojemu hobby:) wręcz przeciwnie trzy lata temu dołączyła do zacnego grona wędkarzy:side: teraz gdy zbliża się weekend to co piątek pyta (to co jacek jutro jedziemy na ryby)a ja zaczynam się śmiać i mówię do niej kochanie jakie to wędkarstwo jest piękne;)

Sporo w tym chyba takiej rodzinnej rywalizacji..... o spędzanie czasu wolnego. I myślenie" To ja w domu zap....m a Ten znowu z kolesiami, nad wodą piwo żłopie (albo podobnie)
Przecież analogicznie żony (niektóre na szczęście, nie wszystkie) traktują nasze spotkania z kolegami, wypady na mecze itp.
Niektórzy mężowie-hobbyści, muszą dać coś z siebie w zamian, nim wyruszą na wyprawę.
Na pocieszenie, to mija zwykle w miarę upływu czasu. Im człowiek starszy, dzieciaki większe, tym mniej potrzebny w domu .
Wiem coś o tym.
Mam dużo czasu

Moja "lepsza połowa" nie wytrzymuje ciśnienia i na plaży zawsze zabiera mi wędkę i sama łowi , aż ja nie wytrzymałem ciśnienia i kupiłem jej sprzęt do łowienia w morzu .
Nad rzekę się jednak nie zapuszcza "bo trafić ciężko ,i te pokrzywy ,komary ,pająki i inne świństwa"

Moja tylko się trochę boi o bezpieczeństwo.
Pomorskie rzeki są z lekka głębokie i czasem przymoczę. A to na lód pojadę, a to na kuter, a to z kolei na belony z belly boatem. Nie poprawia to raczej spokoju mojej lepszej połowy.
Jak zatonie jakiś kuter, wiem że kolejna wyprawa na dorsze będzie po mękach... wtedy sama mówi "jedź nad rzekę". Oj, żebyś Ty skarbie wiedziała jakimi "łódeczkami" pływało się na dorsze.
Pierwsza wyprawa jak z najlepszych komedii. Duży kuter podpływający do nabrzeża..... a zza niego wypływa nasz "transatlantyk". Chwilę żeśmy debatowali czy płynąc, czy iść do baru.
Pozdrawiam

harp napisał:Zacznij prznosić ryby do domu to napewno ją przekona i tylko się nie pomyl jak będziesz kupował to tylko łosoś albo troć a nie tak jak jeden z moich kolesi (niedzielny wędkarz) wracał z libacji dorszowej i kupił halibuta i wpierał żonce,że tylko takie brały:laugh: a ona w to uwierzyła ha ha ha....
ps.tak jak pisał Poper po jakimś czasie jej przejdzie tylko musisz być twardy.