Synek napisał:Witam...Nuda powiadasz...Człowiek, który sam się nudzi ze sobą, nigdy nie będzie ciekawił drugiego człowieka(przysłowie chińskie)
Jako człowiek się nie nudzę, bo łowię ryby na wszystkie metody.... ale nudzę się jako muszkarz, dokładnie tu z pozycji Szczecina, od września do końca roku mam zablokowane większość moich jelcowych strumieni. A że jest to mój ulubiony sposób łowienia ryb a jesienna aura jest przepiękna, tak sobie tylko publicznie postanowiłem o tym powiedzieć.
Swoją drogą dla mnie muszkarz, który łowi tylko pstrągi i lipienie, a jelce wyrzuca do wody z niedbalstwem podobnym do wyrzucania jazgarza przez gumofilca... oraz muszkarz, którego nie interesuje życie całej ichtiofauny i nie umie nawet odróżnić nawet śliza od kozy, ani uklejki od piekielnicy - dla mnie taki muszkarz też potrafi mnie zanudzić.
Tym bardziej, gdy ja naprawdę głęboko przeżywam łowienie jelców i innych rybek. Przeżywam emocje, a tu kolega "trout-grayling only" jak pół dupy zza krzaka powie ci nagle "Łeee jelec". To jest dopiero ograniczone podejście do ichtiofauny.
Mysha napisał:Jesień dla mnie to tarło pstrągów i pilnowanie tarlisk. Wychodzę z założenia, że jak sobie pościelę tak się wyśpię. Mnie to nie nudzi- i dzięki temu nie nudzę się też w sezonie.
Gdybym mógł łowić jesienią jelce w swoich urokliwych rzeczkach to pewnie mimochodem pilnowałbym tarła troci i pstrągów. Trochę pewnie bym podziwiał rybie gody, później poszedł na cztery godziny aby w najmocniejszym jesiennym słoneczku połowić zbierające jelczyki na piaszczystych odcinkach, później wieczorem po łowieniu, zajrzałbym na tarlisko troci i poszedł do domu. Komu by to przeszkadzało? Chyba tylko kłusownikom. Czemu miałbym gapić się przez kilka godzin w tarlisko jak szpak w p****? Wystarczy jakbym kręcił się nad rzeką. Trochę tarła, trochę jelców na suchą, trochę zbierania grzybów - ot taka zróżnicowana wycieczka.
Co do szklanego Lamiglasa. Oj chłopie jeszcze mało wędek widziałeś i dlatego łatwo się "euforyzujesz"
Wiem o tym. Większość mojej muszkarskiej kariery to łowienie zgodnie z zaleceniami rasowych muszkarzy na kijek #5 9 ft. Zaczynałem od kompozytowego miękkiego Shakespeare 2,4 m, później była cała masa węglowych uniwersalnych pałek i teraz wracam z radością do korzeni, ale już na maksa gdy idzie o miękkość.
I będę się euforyzował i mnie nie przygaszą takie teksty Mysha jak ten twój, bo generalnie mi w życiu chodzi o to by przeżywać jak najmocniej. Podobnie na rybach, gdy łowię z kumplem i mimo tego, że łowię na muchę oficjalnie 13 lat, cieszy mnie bardzo lipień 32 cm na mokrą muchę Never Fail na haku #16 - i jak mi taki kolega powie, żebym się nie podniecał takim lipieniem, bo on łowił tu już czterdziestaki a i piędziesiątak mu ostatnio spadł... to ja mam ochotę takiego kolegę wrzucić do wody za psucie magii. Zrypane podejście łowców okazów... którzy nie doceniają tego co małe i urokliwe. To jest dopiero emocjonalna klęska.
Ważne żeby się na rybach nie zamęczać się na wzajem swoją wizją świata. Bo ten co będzie krzyczał do starej wygi, że znów złowił jelca 22 cm na żyłkę 0,08 i haczyk #22, też może być irytujący. Podobnie jak ten, co zamiast milczeć, powie, że to "tylko" jelec.
Generalnie ja się tylko bronię przed czyimś spojrzeniem na świat. Bo jeżeli inni potrafiliby milczeć, wtedy i ja bym siedział cicho. Ale inni, tak na rybach, jak na Forsie czy w prywatnych rozmowach, wiecznie próbują mi wbić do łba, jakie ryby są słuszne a jakie nie, jakie mogą cieszyć a jakie nie mogą... Co za bzdura.
Skoro jednak nie może być milczenia, to ja sobie będę od czasu do czasu promował małe i urokliwe radości wędkarstwa muchowego.
Grzesiek napisał:Co do kijka zgodze się z Krzyśkiem. Łowiłem wcześniej jak to napisałeś "standardowo", teraz przerzuciłem się na kijek 3# i wszystko zaczyna się od nowa. Hol a nawet rzut cieszy 2 razy bardziej.
Bo tak to jest. I od takiego kija należy zaczynać karierę muszkarza, tym bardziej że w czasie nauki najczęsciej łowimy na suchą i mokrą uklejki, jelce, kleniki oraz jazie. Później jak chcemy do wędkarstwa muchowego dołożyć "udziwniony spinning" (czytaj streamer) albo "udziwnioną przepływankę" (czytaj krótka nimfa), to można sobie sprawić dłuższego kijka w klasie #5/6.
Artur Furdyna napisał:Poza tym na nimfę świetnie biorą okonie na nizinnych odcinkach i pobawić się można doskonale, choć kijek raczej dłuższy jest potrzebny, bo o brodzeniu nie ma mowy, zresztą obowiązują zakazy brodzenia do maja. Część kolegów zamiast na ryby chadza teraz na kłusoli, adrenalina, że hej....
Adrenalina - adrenaliną, ale czy nie przyjemniej byłoby spotkać się z delikatnymi muchówkami na rybach, od czasu do czasu zaglądając na tarlisko?
Sam w tym roku odgrzałeś łowienie białorybu na muchę w wędkarskiej prasie. Mnie to cieszy, ponieważ uważam, że zasoby ryb szlachetnych są za małe do rozwoju muszkarstwa. Oczywiście większa liczba muszkarzy może przyspieszyć odbudowanie silnej populacji lipienia, ale w czasie kwarantanny, spełnienia lepiej szukać z muchówką wśród białorybu.
A że obecność lipienia w danym cieku warunkuje możliwość jesiennego muchowania na wodzie górskiej, o tym wszyscy wiemy, dlatego w naszym interesie jest odbudowa tego lipienia. Ważne, żeby nie było możliwości zeżarcia tej ryby w jeden sezon po otwarciu łowiska.
Boli mnie tylko to, że nie mogę teraz łowić w moich ukochanych rzeczkach, gdzie na jednego potokowca przypada sto grubych i ościstych jelców, które nie interesują nawet miejscowych kłusowników... a pięknie zbierają susz w czasie przebyłysków jesiennego słoneczka.
Ale co Wy wiecie o holu jelca na muchę, o posiadacze pałowatych piątek... Mnie do Lamiglasa namówił kolega, który łowi lipienie na Skawie. Kiedyś też pewien niemiecki muszkarz dał mi na chwilę muchówkę na Bobrze 1,8 m w klasie #2 i wyjąłem na nią wymiarowego lipienia, który giął całego kija. W końcu poszedłem do Daniela, ten zaproponował abym nie przesadzał gdy idzie o delikatność (najpierw zaproponowałem kija #2) i padło na miękkiego szklaka #4, który też sobie z grubym potokiem poradzi. Nie interesuje mnie jednak wędka tylko do jętki majowej, która jesienią służy do krótkiej nimfy na Drawie. W naszych rzekach jest tysiące jelców, często o wielkości 25 - 35 cm... wystarczy odchudzić zestaw i łowić ryby, za którymi nie trzeba tak latać ak za potokiem czy lipieniem od tajnosa do tajnosa. Te wdzięczne muchowe rybki są niemal wszędzie tam gdzie jest pstrąg i lipień oraz w wielu miejscach gdzie ryb szlachetnych prawie nie ma.
Koniec końców, mając przyblokowane dziesiątki kilometrów moich rzeczek... na razie idę na Płonię
Życie powinno być przyjemne. Popilnuję tarła, gdy będę mógł robić to na przemian z łowieniem białorybu na muchę. Tym bardziej, że nie ma powodu, by zakazywać łowienia na muchę w jakimkolwiek miesiącu sezonu. Brodzenia można okresowo zakazać, to rozumiem, ale zakazać muszki??? Muszkarz przecież ma polaroidy. Ostatnio Adam (forumowy Adi.Obi) opisał jesienną rójkę jęteczki i zbiórki lipieni i pstrągów na rzece gdzie teraz można łowić. Powstrzymał się od łowienia, by nie kłuć potokowców. Bo świadomy wędkarz nie poda muchy potokowi w okresie ochronnym. Tak samo mogłoby być na rzeczkach jelcowo - pstrągowych...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek